Mecz Polska–Kolumbia. Kto wygra?

W zwycięstwo naszej drużyny z Senegalem nie wierzyłam. Choć meczów w zasadzie nie oglądam, a kiedy już to robię, trudno mi się skupić przez dziewięćdziesiąt minut nad grupą dwudziestu zawodników biegających za piłką i dwoma bramkarzami, jako kompletny laik (a raczej laiczka) w tej dziedzinie, obstawiłam wynik 0:2. I dużo się nie pomyliłam. A do całej sprawy podeszłam raczej intuicyjnie – po prostu wydawało mi się, że Senegalczycy biegają od nas szybciej i można z nimi wygrać tylko głową (czyli taktycznie), a tej – jak się obawiałam – zabrakło.

Przyczyny porażki i przebieg meczu z Senegalem zwięźle i fachowo opisał Marcin Piątek w tekście „Polska–Senegal 1:2. Taka brzydka katastrofa”, pisząc między innymi: „Z Senegalem można wygrać, ale grając szybko, po ziemi, bez przyjęcia piłki. Ale to dla Polaków zawsze była czarna magia”. Dzisiaj gramy z Kolumbią. W prasie przeczytałam, że José Pekerman jest pod wrażeniem naszej drużyny i mecz z Senegalem nie zmienił jego opinii na temat polskiej kadry, „jednej z lepszych drużyn z Europy” na mundialu – świetnej (jego zdaniem) pod względem wyszkolenia technicznego i doświadczenia. Słusznie też zauważył, że każda drużyna będzie chciała wygrać, a jego zawodnicy zapowiadają „walkę na śmierć i życie” przeciwko „biało-czerwonym”. Zwłaszcza że sami są po przegranym meczu z Japonią. Jaki będzie rezultat tych zmagań, przekonany się za kilka godzin. Tym razem zrobię optymistyczne założenie – może uda nam się zremisować i wynik będzie (powiedzmy) 2:2. Ale nawet jeśli przegramy, nasi piłkarze i tak pozostaną superwysoko opłacanymi bożyszczami tłumów.

Nie boję się upadku

Tancerze nie mają tak dobrze. Ich nogi są mniej warte – trenują po osiem godzin dziennie, potem wychodzą na scenę i muszą perfekcyjnie zatańczyć, jednak zarobki, nawet tych najsławniejszych, są zupełnie nieadekwatne do wkładanego w tę pracę wysiłku. W ubiegłym roku w POLITYCE ukazała się moja rozmowa z Carlosem Acostą „Nie boję się upadku”. Można ją tutaj przeczytać w całości, a to jest jej fragment:

Wydaje mi się też, że codzienny trening tancerza jest bardziej obciążający – fizycznie i psychicznie. Pracujemy nie tylko nad kondycją. Nieustannie szlifujemy szczegóły. Każdy krok, gest musi być wykonany perfekcyjnie. Nie ma miejsca na błędy i niedociągnięcia. Liczy się także elegancja i piękno ruchu. A o to piłkarze nie muszą się troszczyć. Kiedy tancerze są kontuzjowani, mają chore kolana, cokolwiek, nadal muszą nieskazitelnie wyglądać. To czyni nasz zawód trudniejszym, bardziej wymagającym. I trenujemy po osiem godzin dziennie. Wątpię, żeby tyle trenowali piłkarze. Mimo to zarobki tancerzy są o wiele niższe. I te dysproporcje są moim zdaniem bardzo niesprawiedliwe.

A Dance Tribute to the art of football

Mimo to piłka nożna bywa inspiracją dla choreografów. W latach 90. Jo Strømgren, lider norweskiego teatru tańca Jo Strømgren Kompani, stworzył „A Dance Tribute to the art of football” – spektakl, w którym pochylił się nad fizycznym aspektem piłki nożnej i komentował różnicę między „common sports” a „eloquent arts”. Wcześniej temat został podjęty w 1930 r. w Związku Radzieckim.

We of course never invented neither football or dance, but we still wonder why nobody did the combination in the enormous gap between the Russian in the 1930’s and us in 1997. Contemporary dance in that period was supposed to have broken all barriers.

A jak wynika z informacji podanej na stronie internetowej Jo Strømgren Kompani, podczas premiery w Londynie ich spektakl oglądał Andrew Lloyd Webber. We never knew why Andrew Lloyd Webber appeared on the first row at our London premiere with his producers and scribbling in his notebook during the whole show. We understood more when his football musical premiered in September 2000, co poniekąd sugeruje, że dzięki temu powstał musical „The Beautiful Game”.