„Dziadek do orzechów”, królowa Belgów i zakłócenia w odbiorze

W październiku 1993 r. sanktpetersburska firma MIRIS, zajmująca się produkcją filmów dokumentalnych, rozesłała na Zachód faks informujący, że szuka partnera, który pomoże jej w wydaniu serii dokumentującej osiągnięcia rosyjskiej sztuki tańca. Odzew przyszedł z NVC ARTS.

Trwające pięć lat przeszukiwania państwowych archiwów, muzeów i prywatnych kolekcji, zakończyły się wydaniem dwóch bezcennych płyt – „The Glory of the Bolshoi” oraz „The Glory of the Kirov”, na których znalazły się – nigdzie wcześniej nie pokazywane – fragmenty występów najwybitniejszych artystów rosyjskiego baletu. Przypomniałam sobie o nich podczas przedświątecznej transmisji z Teatru Bolszoj „Dziadka do orzechów” w choreografii Jurija Grigorowicza.

Na pierwszej znajduje się zarejestrowane w 1953 r. pas de trois z „Dziadka do orzechów” w choreografii Wasilija Wajnonena. A wykonawcami są Ałła Mankiewicz, Jekatierina Maksimowa i Władimir Wasiliew, wtedy jeszcze uczniowie czwartej klasy moskiewskiej szkoły baletowej, którzy zademonstrowali swoje umięjętności przed królową Belgów, Elżbietą, w czasie jej oficjalnej wizyty w Związku Radzieckim.

Był to pierwszy (utrwalony) występ słynnej pary baletowej, która trzynaście lat później – 12 marca 1966 r. – wystąpiła na scenie Teatru Bolszoj w premierze „Dziadka…” w choreografii Jurija Grigorowicza.

„Dziadek do orzechów” w choreografii Jurija Grigorowicza. Zdj. Damir Jusupow/ Teatr Bolszoj

„Dziadek do orzechów” w choreografii Jurija Grigorowicza. Zdj. Damir Jusupow/ Teatr Bolszoj

Ich interpretacja przeszła do historii. I również zadbano o jej zachowanie – w 2004 r. wydano DVD z występu zarejestrowanego w 1978 r. Zestarzały się tylko kostiumy – technika, gra aktorska, wszystkie niuanse wykonania – nadal mogą być wzorem. Na płycie „The Glory of the Bolshoi” znajduje się też dwuminutowe solo Jekatieriny Maksimowej jako Wieszczki Cukrowej, w oryginalnej wersji Lwa Iwanowa, które zatańczyła w 1958 r.

Historię baśni E.T.A. Hoffmanna, prawnika z artystyczną i skłonną do marzycielstwa duszą, któremu jednak nigdy się nie przyśniło, że jedno z jego opowiadań stanie się najbardziej rozchwytywanym tytułem baletowym, opowiedziałam dwa lata temu w tekście „Dziadek i jego ojcowie”. Wspomniałam w nim o choreografii Grigorowicza, którą zaliczam do jednej z najlepszych i moich ulubionych. Pisałam też o niesłabnącym zainteresowaniu tą inscenizacją, także w Polsce – dzięki transmisjom Bolshoi Ballet Live.

Grigorowicz zachował najbardziej wartościowe fragmenty choreografii Lwa Iwanowa (asystenta Mariusa Petipa), ale podjął także wyzwanie rzucone przez kompozytora, który już w 1890 r. napisał: „Przecież balet to też symfonia”. Wykorzystując technikę tańca klasycznego, w zrozumiały sposób „opowiedział” baśń Hoffmanna, płynnie połączył świat realny z baśniowym i wysłał widza w romantyczną podróż do świata dziwów i cudowności, krainy „pełnej błyszczących Lasów Gwiazdkowych, przezroczystych Pałaców Marcepanowych, słowem najpiękniejszych i najcudowniejszych rzeczy, które się widzi oczami wyobraźni. I jeśli umie się marzyć i kochać” (E.T.A. Hoffmann, „Dziadek do orzechów i Król Myszy” w opr. Józefa Kramsztyka).

W tym sezonie możemy oglądać już trzecią obsadę. W ubiegłych latach w transmitowanych spektaklach wystąpili: Nina Kapcowa i Artiom Owczarenko (jest też wersja wydana na DVD) oraz Anna Nikulina i Denis Rodkin.

Nina Kapcowa i Artiom Owczarenko. Zdj. Damir Jusupow/ Teatr Bolszoj

Nina Kapcowa i Artiom Owczarenko. Zdj. Damir Jusupow/ Teatr Bolszoj

W najnowszej kinowej wersji w roli Maszy występuje Margarita Szrajner, zaś Siemion Czudin tańczy Dziadka do orzechów/Księcia.

O Margaricie Szrajner pisałam w czerwcu na blogu i w POLITYCE – podobał mi się jej występ w „Coppélii”, balecie zrekonstruowanym przez Siergieja Wichariewa, który powstał w Paryżu w 1870 r. – nomen omen – na podstawie opowiadania Hoffmanna „Piaskun”.

Margarita Szrajner jest jeszcze tancerką corps de ballet, ale ma już za sobą debiuty w głównych rolach w baletach takich jak „Płomień Paryża”, „Sylfida”, „Don Kichot”. Teraz okazała się doskonałą Swanildą. Ma idealne warunki – jest dziewczęca, naturalna, z lekkością pokonuje wszystkie trudności techniczne, którymi naszpikowana jest choreografia. Świetnie też sobie radzi z zadaniami aktorskimi.

Od tego czasu „tancerka corp de ballet” zdążyła już awansować i obecnie występuje jako pierwsza solistka. Rola Maszy znajduje się w jej repertuarze od 2016 r. Niestety w kinie Praha, do którego wybrałam się na przedstawienie nastąpiło (zdarzyło mi się to po raz pierwszy) dłuższe zakłócenie w odbiorze. Sygnał urwał się mniej więcej w momencie, kiedy wybija północ, Masza zasypia i Drosselmeyer (Denis Savin) zaczyna odprawiać czary. Ominęły mnie więc najlepsze fragmenty: przerażonej Maszy, obserwującej z fotela walkę Dziadka z Królem Myszy (Alexander Vodopetov) i jego orszakiem, biegających w popłochu ożywionych lalek (uwielbiam te sceny zespołowe), dzielnie walczących huzarów i dyrygującego całym tym zamieszaniem Drosselmeyera. I wreszcie – nie mogę tego odżałować, sygnał wrócił w końcówce „Walca Śnieżynek” – nie udało mi się obejrzeć jednej z najbardziej wzruszających scen baletowych, przemiany Dziadka w Księcia i następującego po niej pas de deux.

Zdj. Damir Jusupow/ Teatr Bolszoj

Zdj. Damir Jusupow/ Teatr Bolszoj

Przepięknie opowiada o tym fragmencie Siemion Czudin oddając całą jego istotę, ale także wypowiadając się z perspektywy przeżywającego tę rolę tancerza. Rację ma też Daria Chochłowa, która trochę zazdrości dzieciom pierwszego kontaktu z baletem Grigorowicza i związanych z tym przeżyć.

Drugi akt przeszedł bez zakłóceń technicznych. Co zręcznie wykorzystała pewna, tak zafascynowana „Walcem kwiatów” baletomanka (nie dziwię się, bo zespół ma tę scenę opanowaną do perfekcji), że aż postanowiła go nie oglądać, tylko robić zdjęcia z użyciem flesza, wybijając z nastroju siedzących za nią widzów.

Retransmisje w nowej obsadzie zaczną się już niebawem; w Warszawie powtórka przewidziana jest jednak dopiero pod koniec lutego. Tak więc dopiero wtedy będę się mogła pokusić o ocenę, jak na tle innych znanych mi wykonawców wypadają Margarita Szrajner i Siemion Czudin.

Pozostali soliści wykonujący efektowne i trudne technicznie tańce,  hiszpański, arabski, chiński, rosyjski Trepak, francuski, także corps de ballet, wypadli doskonale. A „Dziadka do orzechów” w choreografii Jurija Grigorowicza, należy uznać za jedną z wizytówek Baletu Bolszoj, obok „Jeziora łabędziego”, „Don Kichota”, „Spartakusa”.

Przy okazji tego spektaklu zajrzałam na stronę internetową Teatru Bolszoj i policzyłam, że w składzie zespołu znajduje się obecnie 163 tancerek i tancerzy oraz 67 solistek i solistów. Kieruje nimi Makar Waziew – od 2016 r. dyrektor Baletu Bolszoj. W odróżnieniu od naszych wrocławskich eksperymentów, jest wybitnym artystą, który nie tylko ukończył jedną z najlepszych szkół baletowych i był pierwszym tancerzem w Teatrze Kirowa (obecnie Maryjski), ale ma też wiele innych osiągnięć w dziedzinie sztuki tańca. Więcej o jego dokonaniach można przeczytać tutaj.