Wenecja, Niżyński, Diagilew – ciąg dalszy

Jeśli ktoś czytał mój wczorajszy wpis, teraz może już tylko zerknąć na kilka ostatnich akapitów.

W sezonie wakacyjnym wybieram inne przyjemności niż taniec. Dlatego po miło spędzonym czasie w Wenecji, na „Niżyńskiego” w choreografii Johna Neumeiera, choć spektakl jest genialny, wybrałam się z poczucia bliżej niezdefiniowanego obowiązku. Projekcja w wykonaniu Hamburg Ballett odbyła się w piątek na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie w ramach 19. Festiwalu „Ogrody Muzyczne”.

W Wenecji od tańca do końca się nie uwolniłam. Oprócz od dawna planowanej i teraz zrealizowanej wizyty na grobach Siergieja Diagilewa i Igora Strawińskiego, znajdujących się na przeuroczej wyspie San Michele (tuż obok ich kwatery pochowany też został – jak się okazało – Josif Brodski), zwiedziłam słynny Ca’ d’Oro. Pałac jest położony tuż nad Canal Grande; jedną z jego właścicielek była Maria Taglioni, której postać pojawiła się na tym blogu przy okazji moskiewskiej transmisji „Sylfidy”. Dostała go w prezencie od księcia Aleksandra Trubeckiego i niestety w pamięci Wenecjan wybitna balerina niechlubnie się zapisała jako dokonująca aktów wandalizmu persona, nieczule, aczkolwiek cudzymi rękami, niszcząca najcenniejsze elementy tego cudownego wnętrza, takie jak gotyckie schody i bogato zdobione balkony. Na szczęście, w 1894 r. obiekt został przejęty przez barona Giorgio Franchettiego, który przywrócił mu historyczny wygląd, zgromadził cenną kolekcję dzieł sztuki, a w 1916 r. przekazał Ca’ d’Oro władzom państwowym. Dziś funkcjonuje jako Galleria Giorgio Franchetti alla Ca’d’Oro.

Ca' d’Oro

Ca’ d’Oro

W Teatro La Fenice obejrzałam wystawę „Pina, Pina”, dość kameralną ekspozycję, zrealizowaną 10 lat od śmierci Piny Bausch, składającą się z kilkunastu zdjęć i plakatów nawiązujących do występów artystki w Wenecji.

Wyspa San Michele

Wyspa San Michele

Nie odmówiłam też sobie wycieczki na Lido – miejsca kojarzącego się ze „Śmiercią w Wenecji” Tomasza Manna i kultowym już filmem Luchino Viscontiego, a baletomanom również z baletem Johna Neumeiera pod takim samym tytułem i Baletami Rosyjskimi Siergieja Diagilewa. Jego członkowie, w tym Leon Wójcikowski, uwielbiali wakacje w Wenecji i plażę nad Adriatykiem. Diagilew spędzał w niej mnóstwo czasu nabierając energii do kolejnych przedsięwzięć. W zamkniętym, popadającym obecnie w ruinę, choć z nadzieją na remont Hotelu Des Bains, w którym rozgrywa się akcja powieści Manna, spędził ostatnie dni życia.

Słynna plaża przy Hotelu Des Bains

Słynna plaża przy Hotelu Des Bains

Niżyński był jego genialnym tancerzem, choreografem, podopiecznym, kochankiem, który w 1913 r. porzucił go dla Romoli de Pulszky (nawiasem mówiąc wiadomość ta dopadła Diagilewa w Wenecji), a wkrótce potem rozchorował się na schizofrenię. Ostatni raz zatańczył 19 stycznia 1919 r. w hotelu Suvretta w Sankt Moritz w Szwajcarii przed elitarną publicznością składającą się z około 200 osób.

Po występie – już chory – zapisał w dzienniku: „Publiczność przyszła się bawić. Sądziła, że tańczę dla uciechy. Ja tańczyłem rzeczy straszne. Bali się mnie i dlatego myśleli, że chcę ich zabić. Nie chciałem nikogo zabijać. Kochałem wszystkich, ale mnie nikt nie kochał, dlatego się zdenerwowałem. Byłem nerwowy i dlatego przekazałem to uczucie publiczności. Publiczność mnie nie kochała, ponieważ chciała wyjść. Wtedy zacząłem odgrywać rzeczy wesołe. Publiczność zaczęła się bawić. (… ) Chciałem dalej tańczyć, ale Bóg mi rzekł: Dość. Zatrzymałem się.” I jak potem wyznał był to dzień jego zaślubin z Bogiem.

Wystąpił w czarnym przypominającym piżamę kostiumie i w białych trzewikach. Jedyną scenografią była podłoga pokryta czarno-białym aksamitem ułożonym w kształcie olbrzymiego krzyża. Jego taniec polegał na improwizacji. To właśnie wydarzenie stało się punktem wyjścia dla baletu Johna Neumeiera. Wykorzystał je, aby w doskonały dramaturgicznie, muzycznie i choreograficznie sposób ukazać pogrążanie się Niżyńskiego w chorobie, przywołując jednocześnie jego największe role i choreografie oraz epizody z życia prywatnego i zawodowego.

Ciąg dalszy zaczyna się tutaj

Największe wrażenie wywarły na mnie dwie sceny. Ta, która nawiązuje do podróży Niżyńskiego do Ameryki Południowej i oświadczyn na statku. Neumeier dokonał w niej doskonałej kompilacji – wykorzystał „Szeherezadę” Nikołaja Rimskiego-Korsakowa (jego rodzina pewnie przewraca się w grobie, mieli już pretensje do Diagilewa i Strawińskiego o dokonanie zamachu na muzykę kompozytora), tytułowy bohater jest faunem (w choreografii pojawiają się cytaty z „Popołudnia fauna”, faktycznie w 1910 r. Niżyński wystąpił do tej muzyki w roli Niewolnika w balecie „Szeherezada” w choreografii Michaiła Fokina), Romola – nimfą, zjawia się też Diagilew. Całość odbywa się jakby we śnie (choć w tym przypadku bardziej w umyśle chorego człowieka); jest to jeden z największych majstersztyków choreograficznych, jaki kiedykolwiek stworzono – wyraz talentu, wiedzy, umiejętności i emocjonalnego zaangażowania w temat (Neumeier jest posiadaczem bezcennej kolekcji pamiątek po genialnym tancerzu, w tym notatek dokumentujących jego twórczość choreograficzną).

Wacław Niżyński w „Szeherezadzie”

Wacław Niżyński w „Szeherezadzie”

I druga, w której wydarzenia I wojny światowej połączone zostały z olbrzymim sukcesem, ale także wysiłkiem fizyczno-emocjonalnym Niżyńskiego i całego zespołu – choreografią „Święta wiosny”. Fragment tańca dziewczyny wybranej na Ofiarę, Niżyński wykrzykujący na krześle rytm (epizod nawiązujący do prób i wydarzeń rozgrywających się podczas owianej skandalem premiery w Théâtre des Champs-Élysées w Paryżu w 1913 r.), wymownie i symbolicznie wpleciony w tę scenę Pietruszka, to kolejny wyczyn dramaturgiczny i choreograficzny, a zapewniam, że jest ich w tym balecie więcej.

Język choreograficzny jest bogaty, zróżnicowany, plastyczny, dobitny, budzący emocje, wymagający od tancerzy wielkich umiejętności technicznych i interpretacyjnych. Skalę trudności i perfekcję wykonania mogą Państwo ocenić na podstawie załączonych zwiastunów.

W kompozycji znajdują się odwołania do „Ducha róży”, „Sylfid”, „Karnawału”, „Gier”, „Pietruszki” (Diagilew ukazany jest jako Szarlatan); pojawia się rodzina Niżyńskiego – jego matka Eleonora oraz rodzeństwo – Bronisława i Stanisław. Neumeier nie pominął też Petersburga i wywołania atmosfery Teatru Maryjskiego. „Niżyński” Johna Neumeiera to balet, który należy oglądać po przynajmniej lekkim biograficznym przygotowaniu. Wtedy można z niego wyciągnąć znacznie więcej.

Wacław Niżyński na Lido w 1910 r. Rysunek Leona Baksta

Wacław Niżyński na Lido w 1910 r. Rysunek Leona Baksta

Jedynym moim zastrzeżeniem jest czas trwania spektaklu – wszystkie sceny są wprawdzie genialnie skonstruowane i uzasadnione, ale jest mi jednak cały czas bliska dewiza Fredericka Ashtona – „Rób zawsze balet tak, aby publiczność wychodząc chciała więcej”. Niektóre fragmenty, na przykład pas de deux Romoli i Niżyńskiego w II akcie, powinny być moim zdaniem odrobinę krótsze. Wydźwięk dramaturgiczny byłby jeszcze mocniejszy.

Spektakl został zarejestrowany na DVD i Blu-ray. Zachęcam do obejrzenia! Takie balety lubi „konserwatywna publiczność” 🙂

Choreografia: John Neumeier
Muzyka: Fryderyk Chopin, Robert Schumann, Nikołaj Rimski-Korsakow, Dmitrij Szostakowicz
Scenografia i kostiumy: John Neumeier z wykorzystaniem projektów Leona Baksta i Aleksandra Benois
W obsadzie: Alexandre Riabko, Carolina Agüero, Alexandr Trusch, Carsten Jung, Lloyd Riggins, Anna Laudere