Optymistycznie o balecie – nowa książka dla młodzieży i dorosłych

Po szumie medialnym wywołanym serią zwierzeń byłych uczniów ogólnokształcących szkół baletowych, o noszących znamiona przemocy (kuriozalnych) metodach nauczania zawodu, opublikowanych w książce Moniki Sławeckiej „Balet, który niszczy”, na rynku wydawniczym, już bez rozgłosu, ukazała się pozbawiona aury skandalu pozycja autorstwa Anety Wiry-Ostaszyk i Joanny Kończak zatytułowana „Mój balet. Opowieść o tańcu: od szkoły do sceny”.

„Krzykliwi, agresywni, niekompetentni, niezrównoważeni emocjonalnie, zakompleksieni, pedagodzy. Intrygi, plotkarstwo, kreowanie niezdrowej rywalizacji, nadużywanie władzy, gnębienie, wykluczanie z grupy, rezygnacja z nauki utalentowanych dzieci. Doprowadzanie do uszczerbku na zdrowiu, a nawet śmierci” – tak spuentowałam naganne zachowania części kadry pedagogicznej, i ich skutki, na łamach Polityki w artykule „Taniec w lustrze”, w wersji cyfrowej opublikowanym pod nieco uproszczonym tytułem „Rzeczywistość w szkołach baletowych”, a roboczo przeze mnie: „Czy tańczyć każdy może?”. W szkołach baletowych surowa selekcja zaczyna się bowiem już na wstępie, edukację mogą w nich rozpocząć jedynie uczniowie z odpowiednimi warunkami fizycznymi i psychicznie przygotowani (nadający się) do żmudnych i intensywnych ćwiczeń, które trzeba wraz z towarzyszącym im często bólem po prostu lubić bądź polubić.

Czytaj też: Minister Piotr Gliński w Szkole Baletowej im. Feliksa Parnella w Łodzi

Prawidłową budowę ciała, rozciągnięcie, muzykalność, mogą ocenić nauczyciele podczas egzaminów wstępnych; czy kandydat emocjonalnie podoła wymaganiom stawianym w trakcie nauki przedmiotów zawodowych i czy będzie w tym samym czasie w stanie przyswajać materiał ogólnokształcący, to jest pytanie, na które odpowiedź najczęściej przychodzi już w trakcie pokonywania kolejnych szczebli trudności. W trakcie edukacji realna staje się też świadomość, że uzyskanie dyplomu niczego nie gwarantuje. W Polsce zawód artysty tancerza traktowany jest raczej po macoszemu – przez państwo, media, tak zwaną masową publiczność. Niewielu absolwentów polskich szkół baletowych dostaje angaż w teatrach operowych, gwarantujących stałe umowy o pracę i rozwój zawodowy; większość zespołów jest niedofinansowana, co niekorzystnie odbija się na repertuarze – liczbie premier i wznawianych tytułów. W 2009 roku odebrano zawodowym tancerzom prawo do wcześniejszej emerytury. Film Krzysztofa Kieślowskiego „Siedem kobiet w różnym wieku” i recenzja Bożeny Janickiej, a w niej zdanie: „ (to) refleksja o przemijaniu, a także o tym, co w ludzkiej naturze najwartościowsze: o podejmowaniu wysiłku bez oglądania się na trwałość lub ulotność tego, co się buduje”, są jeszcze bardziej aktualne.

Czytaj też: Ciemno na scenie

Aneta Wira-Ostaszyk jest absolwentką warszawskiej Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Romana Turczynowicza, która jeszcze w trakcie nauki zawodu zaczęła występować na scenie Teatru Wielkiego-Opery Narodowej i do dzisiaj ma angaż w corps de ballet Polskiego Baletu Narodowego. Jej „opowieść o tańcu: od szkoły do sceny” jest więc historią opowiedzianą na podstawie własnych wieloletnich doświadczeń, które, jeśli sięgną Państwo po tę lekturę, do czego zachęcam, nie muszą być traumatyczne, bolesne psychicznie; szkoła baletowa z jej specyficznymi rygorami i kadra pedagogiczna nie muszą kojarzyć się wyłącznie z przemocą, bulimią, anoreksją, molestowaniem fizycznym i psychicznym. Z perspektywy Anety Wiry-Ostaszyk szkoła baletowa jest miejscem przyjaznym uczniom, do którego chętnie i z wdzięcznością wraca się myślami po wielu latach od zakończenia edukacji. Co więcej, zawodową satysfakcję osiągnęła nie jako solistka, na tę pozycję nigdy nie została awansowana, ani nawet jako koryfejka; tańczy w zespole i nie uważa, żeby w ten sposób została skrzywdzona przez los. A my w rozdziale „Życie na scenie” możemy bliżej poznać pracę „drugiego planu”, w tym tajniki wykonywania najsłynniejszych scen zespołowych. Czy wiedzą Państwo, jak warsztatowo trudne jest „Królestwo Cieni” z drugiego bądź trzeciego (w zależności od wersji) aktu „Bajadery” i ile w tej magicznej scenie jest techniki teatralnej, „sekretów”, z którymi oprócz wymagających skupienia pas baletowych muszą poradzić sobie tancerki corps de ballet?

Choć w pierwszym rozdziale autorki zwracają się do dzieci rozważających możliwość przystąpienia do egzaminów sprawdzających przydatność do nauki w szkole baletowej, forma książki, sposób przekazania treści, są bardziej odpowiednie dla młodzieży i dorosłych. Na ponad dwustu stronach znalazła się duża ilość informacji, kompleksowo przekazanej wiedzy o pracy balerin i tancerzy (rytmie dnia, zwyczajach, ograniczeniach, które narzuca nauka w szkole baletowej i praca w teatrze); rodzicom decydującym o artystycznej karierze swoich dzieci mogącej pomóc w podjęciu świadomej decyzji o wyborze pięknego i jednocześnie naszpikowanego trudnościami zawodu, w którym tylko wybrani znajdą swoje miejsce. Ale próbować, jeśli ma się warunki, talent, pasję, chęci, warto. Przekonuje o tym optymizm połączony z życiowym (rozważnym) podejściem do tematu Anety Wiry-Ostaszyk.

PS: Autorki napisały też krótką historię baletu i mini przewodnik po wybranych tytułach baletowych, część z nich znajduje się w repertuarze Polskiego Baletu Narodowego. Opracowały również rozdział wprowadzający w podstawy techniki tańca klasycznego. Zdarzyło się kilka wpadek redakcyjnych. Libretto baletu „Pietruszka” współtworzył Igor Strawiński z Aleksandrem Benois, a nie z Piotrem Czajkowskim, który w czasie powstawania tego tytułu już nie żył. Arabesque jest rzeczownikiem rodzaju żeńskiego, poprawniej byłoby więc napisać, zamiast „pierwszy arabesque”, „pierwsza arabesque”. Wiem, że w polskich publikacjach arabeska stała się „mężczyzną”, ale w języku francuskim nadal zachowuje formę żeńską; pisząc o kilku arabeskach, wydaje mi się, że powinniśmy używać liczby mnogiej: „pozy arabesques” (zamiast „pozy arabesque”). Allegro to ćwiczenia wykonywane w szybkim tempie, składające się z dużej ilości skoków, choć chyba raczej nie jest to powód do pisania „allegro, czyli skoki”. Podtytuł mógłby po prostu, dla większej przejrzystości, brzmieć: „Sauts, czyli skoki”. Proszę jednak znaleźć tekst, w którym wszystko od A do Z będzie idealnie napisane i zredagowane. W tekstach o tańcu, recenzjach, przewodnikach baletowych – podobnie jak na sali baletowej i na scenie – zawsze może być lepiej.

#Zostańwdomu i czytaj o tańcu!

Czytaj też:

Rzeczywistość w szkołach baletowych

Czy warto zostać zawodowym tancerzem w Polsce?

Upadek Baletu Warszawskiego

Nigdy nie mów nigdy. Komiksowe studio tańca

Zapowiedź książki: Misty Copeland, „Balerina. Życie w tańcu”

Shoko Nakamura i Wiesław Dudek

Primabalerina z Ochoty. Recenzja książki: Jan Stanisław Witkiewicz, „Maria Krzyszkowska. Taniec był moim życiem”

Malarze tańca

Lektura, z której o tańcu niewiele wynika