Mezzo świętuje Dzień Kobiet

Dyrygentki, kompozytorki, pianistki, jazzmanki, reżyserki oper, śpiewaczki, choreografki, baleriny. W tym miesiącu telewizja Mezzo proponuje specjalny program, pod hasłem „Women and Music”, podkreślający znaczenie kobiet w muzyce poważnej, tańcu, jazzie. Szczegółowy program znajdą Państwo: w tym miejscu. Ja zaczęłam od filmu składającego się z archiwalnych nagrań fragmentów baletów z udziałem Mai Plisieckiej: „Rajmondy”, „Carmen”, „Romea i Julii”, „Jeziora łabędziego”, „Don Kichota”, „Spartakusa”, „Laurencji”, „Isadory”, „Umierającego łabędziego”…Najbliższe powtórki odbędą się w poniedziałek i we wtorek wieczorem. Ale propozycji jest znacznie więcej. I oprócz nazwiska wielkiej rosyjskiej primabaleriny w zapowiedziach podkreślane są osiągnięcia: Bronisławy Niżyńskiej, Isadory Duncan, Ruth Saint Denis, Marthy Graham, Piny Bausch, Ninette de Valois, Aurélie Dupont, Tamary Rojo, artystek stojących na czele zespołów baletowych i tańca współczesnego, zarządzających nimi, także choreografek mających zasługi w unowocześnianiu tańca, wyznaczających nowe trendy.

Maja Plisiecka w Teatrze Bolszoj w Moskwie występowała od 1943 roku. Uwielbiana przez publiczność, doskonała Odetta/ Odylia, Aurora, Kitri, Egina, Julia, Carmen, wspaniała interpretatorka „Umierającego łabędzia”, klasyczna primabalerina tańcząca we współczesnych choreografiach Maurice’a Béjarta, Rolanda Petit, Ruth Saint Denis, przez całą swoją karierę zmagała się z absurdami sowieckiej rzeczywistości. „Z trudem wspinałam się w górę po teatralnej drabinie. Boleśnie poobijałam sobie boki. Ale tym cenniejsze jest to, co osiągnęłam”, „Nie chcę na kartach opowieści o swoim życiu z nikim wyrównywać rachunków. Ale nie będę przemilczać intryg rozmaitych bezimiennych przyjaciół. Każdy miał imię, nazwisko, stołek” – napisała w autobiografii „Ja, Maja Plisiecka”. Jej matka, Ra Messerer, była słynną aktorką kina niemego, ojciec Michaił Plisiecki – konsulem generalnym i kierownikiem kopalń na Spitsbergenie w 1937 roku oskarżonym o szpiegostwo, zatrzymanym jako „wróg ludu” i aresztowanym „bez prawa do korespondencji”. Szczerze mówiąc liczyłam, że Mezzo wyemituje coś więcej niż tylko fragmenty baletów. Tak się na razie nie stało. Dlatego zachęcam do obejrzenia tego filmu dokumentalnego, jednego z moich ulubionych. Jest to portret Mai Plisieckiej w reżyserii Dominique’a Delouche zrealizowany w 1999 roku z udziałem Władimira Wasiliewa, Maurice’a Béjarta, artystów baletu Opery Paryskiej, dla których Maja Plisiecka prowadziła lekcje „Jeziora łabędziego” (zawsze lubię wracać do fragmentu, na którym primabalerina przekazuje swoim francuskim następczyniom niuanse wykonywanie roli). Jest to również film, w którym artystka opowiada o swoim dzieciństwie, trochę o dorosłym życiu prywatnym i zawodowym (więcej można się jednak dowiedzieć z autobiografii) i, co najcenniejsze opowiada wraz z Mauricem Béjartem o przygotowaniach do „Bolera”, „Ledy” i „Isadory”.

#Zostańwdomu i oglądaj taniec!

Czytaj też:

Jak ujarzmić mężczyznę?

Gorące tematy – szpilki i krótkie spódniczki

Ave Maja

Balet eksperymentalny – premiera z przeszkodami

Baletowy Oscar. Kobiety też bywają okrutne

Ćwiczenia z równowagi