Wyrafinowane piękno „When We Fell”. Różnorodność i brak hierarchii.

O premierze nowego spektaklu w choreografii Kyle’a Abrahama zrealizowanego na zamówienie New York City Ballet dowiedziałam się z recenzji opublikowanej w The New York Times. Jakoś tak się złożyło, że od kilku miesięcy nie zaglądałam na stronę internetową zespołu i pewnie też przeoczyłam wcześniejsze, zapowiadające to wydarzenie informacje prasowe. Premiera odbyła się 8 kwietnia; zdaniem krytyka Briana Seiberta nakręcone w 16 mm czarno-białym formacie „When We Fell” należy do najpiękniejszych tanecznych filmów powstałych w czasie pandemii.

Czytaj też: Kyle Abraham’s Calm Control of Bodies and Space

Próby do spektaklu odbywały się przez trzy tygodnie w Kaatsbaan Cultural Park w Tivoli, potem artyści przenieśli się do David H. Koch Theater, gdzie nakręcono film, który mogą Państwo oglądać do 22 kwietnia na kanale YouTube NYCB.

Czas z NYCB proponuję jednak zacząć od dokumentu zza kulis. Można się z niego dowiedzieć, jakie uczucia, doświadczenia, wspomnienia wpłynęły na estetykę choreografii, w jakim otoczeniu, okolicznościach, warunkach została ona stworzona, jak sobie radzą tancerze w czasie izolacji i co czują, kiedy mogą wrócić na salę prób i scenę. Niewykluczone, że spojrzą wtedy Państwo na spektakl z innej perspektywy, nie tylko jak na wyrafinowane piękno, doskonałe pozy, nienaganne kroki i pozycje.

Przypomnę jeszcze, że Kyle Abraham jest autorem sfilmowanej w ubiegłym roku na Lincoln Center Plaza choreografii „Ces noms que nous portons”, powstałej dla uhonorowania życia „tych, których straciliśmy z powodu koloru ich skóry lub tożsamości”. Utwór można nadal obejrzeć klikając: tutaj. Kilka zdań napisałam o nim: w tym miejscu.

Został też teraz przywołany we wspomnianej wyżej recenzji w kontekście zmieniającego się oblicza baletu i struktury NYCB. Dodam, gdyż autor pisze jedynie o NYCB, że zmiany nastąpiły nie tylko za oceanem. Różnorodność jest obecnie domeną wielu zespołów. Wystarczy przejrzeć skład osobowy Polskiego Baletu Narodowego, English National Ballet, The Royal Ballet, Hamburg Ballett, Béjart Ballet Lausanne…Demokratyzacja baletu, w sensie pochodzenia tancerek i tancerzy, ich profilu społecznego, również uwspółcześniania repertuaru, nie zaczęła się wczoraj. A już na pewno, nawet we Francji, nie od wydania autobiografii Hugo Marchanda, co sugeruje niedawno opublikowany tekst „Obywatel solista”. Cofając się daleko w przeszłość, warto przypomnieć, że tańczące w balecie Opery Paryskiej les petits rats, to nie były wysoko urodzone damy. Zaś z bliższej historii należy wiedzieć, że Benjamin Millepied nie był pierwszym dyrektorem baletu Opery Paryskiej, który naruszał hierarchię. Robił to już wcześniej Rudolf Nuriejew, nawiasem mówiąc przybyły z Leningradu do Paryża na pewno nie jako potomek arystokratycznego rodu. Millepied nie był też pierwszym dyrektorem promującym w Operze Paryskiej taniec współczesny. Długo przed nim tę formę sztuki mocno promowała jego poprzedniczka Brigitte Lefèvre. A i wystawiane w Operze choreografie Rolanda Petit, chociażby „Carmen” albo „Le Jeune Homme et La Mort”, trudno uznać za balet klasyczny.

#Zostańwdomu i oglądaj taniec!

Czytaj też:

Tęczowy taniec New York City Ballet

Baletowy projekt Kulczyk Foundation

W Desa Unicum – najbardziej pożądana tancerka świata

Recenzja filmu: „Balerina”

Czarnoskóra Giselle

Carlos Acosta, tancerz niezwykły: Nie boję się upadku