„Walce wiedeńskie” George’a Balanchine’a. Tylko w New York City Ballet

Do 17 czerwca online i free of charge.

„Balet może zawierać historię, ale to efekt wzrokowy, a nie fabuła, jest kluczowym elementem” – mówił George Balanchine (Gieorgij Melitonowicz Bałancziwadze), romantyk, klasyk, tradycjonalista, nowator okrzyknięty twórcą stylu neoklasycznego i baletów potocznie zwanych abstrakcyjnymi, artysta wykształcony w carskiej szkole baletowej w Petersburgu, którego międzynarodowa kariera rozpoczęła się w Baletach Rosyjskich Siergieja Diagilewa, genialnie wszechstronny choreograf, współtwórca New York City Ballet.

Już ponad rok temu New York City Ballet emitował fragmenty „Klejnotów”, jednego z jego najsłynniejszych baletów, tytułu znajdującego się także w repertuarze innych zespołów (Baletu Bolszoj, Opery Paryskiej, Teatro alla Scala, Baletu Maryjskiego), utworu, w którym George Balanchine wykorzystał muzykę Gabriela Fauré, Igora Strawińskiego i Piotra Czajkowskiego. Teraz, dzięki cyfrowemu sezonowi New York City Ballet, mamy niepowtarzalną okazję obejrzeć jego „Vienna Waltzes”, balet jak do tej pory tańczony wyłącznie przez NYCB, stworzony w 1977 roku do muzyki Johanna Straussa II, Franza Lehára i Richarda Straussa, w hołdzie Austrii i w odniesieniu do historii walca, który na przestrzeni wieków z tańca ludowego przekształcił się w towarzyski taniec z czasem wykonywany w najświetniejszych salach balowych.

W pięcioczęściowych „Walcach wiedeńskich” Balanchine’a, spektaklu z udziałem pięćdziesięciu fantastycznych tancerek i tancerzy NYCB, mamy więc do czynienia z romantyczną, oświetloną księżycem leśną polaną austriackiego lasu, kawiarnianą salą taneczną, lustrzaną salą balową; z choreograficznie doskonałymi epizodami odzwierciedlającymi różne wymiary towarzyskiego życia Wiednia i zachodzące w społeczeństwie przemiany. Efekt wzrokowy wzmacniają przepiękne kostiumy zaprojektowane przez Barbarę Karińską i, co w transmisjach internetowych jest niestety mniej odczuwalne niż w przedstawieniach na żywo, świetnie korespondująca z Balanchinowską elegancją scenografia Roubena Ter-Arutuniana oraz reżyseria świateł Marka Stanley’a.

A co z fabułą? Pomimo braku libretta, może nie całkiem dowolnie, bo jednak w ramach pewnych norm skojarzeniowych, na pięknie wizualnie sceny mimowolnie nakładają się treści. Balet, czy szerzej taniec bez treści, po prostu nie istnieje. Zawsze jest jakaś historia, płyciej lub głębiej zwerbalizowana, krótsza bądź dłuższa chwila, której znaczenie podświadomie sobie dopowiadamy. Ale to forma, o której Balanchine mówił „efekt wzrokowy”, czyni choreografię (w jego przypadku) genialną.

Link do nagrania znajdą Państwo: w tym miejscu. Zachęcam też do lektury opinii, wrażeń i wspomnień artystów NYCB biorących udział w spektaklu.

Czytaj też:

Sfilmować taniec. Sofia Coppola i New York City Ballet

Tęczowy taniec New York City Ballet

Baletowe nowości online

#Zostańwdomu i oglądaj taniec – część szósta

Kultura studencka