Życie to taniec. Don Juan z Blue City

Jest wdowcem, rozwodnikiem, żonatym mężczyzną w starszym wieku. Ojcem synów i córek, choć cynicznie twierdzi, że „nikt się go o zdanie w tej kwestii nie pytał”. Zajmuje się polityką. Brzydzi się PiS-em i jest mocno zaangażowany w obronę demokratycznych wartości.

„Nie wyrzeknę się bynajmniej dawnych słodkich przyzwyczajeń, ale będę się z niemi starannie ukrywał, zabawiając się w ciszy i bez rozgłosu. Gdyby mnie wreszcie i odkryto, palcem nawet nie potrzebuję ruszyć; cała klika ujmie się za mną natychmiast i bronić mnie będzie zawzięcie wbrew wszystkiemu i przeciw wszystkim” – te słowa wypowiedziane przez Molierowskiego Don Juana pasują do niego i jego świty jak ulał.

Ma wiele kobiet. Czasami traci czujność i spotkać go wtedy można w Centrum Handlowym Blue City. Siedzi w widocznym miejscu. Ucho ma przyklejone do komórki. Być może relacjonuje żonie każdą minutę swojego tam pobytu. Twierdzi, że czeka na córkę. Fantazja go jednak znowu ponosi. Drodzy Państwo! Don Juan z Blue City odważył się wyjść na miasto z mocno zakamuflowaną, dość prostacko ucharakteryzowaną, blondynką; młodą osobą, z którą naszego bohatera, gdyby się go zapytać, łączy zapewne jedynie pamięć po przyjacielu, i w której na dodatek odkrył jeszcze talent dziennikarski.

Większość z nas miała bądź ma swojego Don Juana. Dobrze więc wiemy, że „wielki pan a zarazem zły człowiek, to rzecz po prostu straszna”.

Czytaj też:

Wielki pan, zły człowiek czy nijaki Don Juan?

Dylemat recenzenta

Zdjęcie: Wikimedia