Dobra Giselle, skruszony książę i wyrozumiała Batylda
Spacery po Dworcu Centralnym, od niedawna im. Stanisława Moniuszki, bywają zaskakujące. Gdyby nie styczniowa przechadzka i rzut okiem na jedną z księgarskich witryn, pewnie bym się nie dowiedziała, że Charlotte Gastaut, znana francuska ilustratorka, stworzyła kolejną książkę dla dzieci inspirowaną baletowym librettem. Po „Jeziorze łabędzim” przyszła kolej na „Giselle”.
Ilustracje – utrzymane w podobnym, wyrafinowanym stylu – są przepiękne i misternie wykonane. Z estetyką baletu romantycznego nie mają wprawdzie wiele wspólnego, ale i tak zachwycają. Można się tylko zastanowić kogo bardziej: dzieci czy dorosłych?
Baletomanom nie spodoba się pewnie treść zakończenia – mniej dramatyczna i trochę rażąca naiwną poprawnością. Nie wiem, czy w jakiejkolwiek z wystawianych współcześnie wersji baletowych – Giselle powierza Alberta jego „prawowitej narzeczonej”, prosi go „by ten dopełnił swego przeznaczenia, ożenił się z Bathilde i otoczył ją miłością”. A kiedy wraca do grobu, para książęca trzymając się za ręce opuszcza „niebezpieczny las”.
Choć może warto się z takim finałem oswoić. Zwłaszcza że pozostaje w zgodzie z opublikowaną w 1841 roku oryginalną treścią baletu, której angielskie tłumaczenie znajduje się w książce Cyrila W. Beaumonta „The ballet called Giselle”.
Albrecht retraces his steps and remains spellbound with surprise and grief on seeing Giselle sink slowly and gradually into this verdant tomb. Then, with one arm she still keeps free, she shows Albrecht the trembling Bathilde, kneeling some paces from him and stretching out her hand to him with a gesture of entreaty.
Giselle seems to tell her lover to bestow his love and fidelity on the sweet young girl; that is her sole wish, her last prayer, from one who can love no more this world. Then, making him a poignant and eternal gesture of farewell, she vanishes amid the flowering grass which now completely engulfs her.
Albrecht rises heartbroken, but to him the Wili’s command seems sacred. He plucks some of the flowers which cover Giselle and lovingly presses them to his heart, next, to his lips, then, weak and staggering, he stretches out his hand to Bathilde and falls into the arms of those surrounding him.
Kusi mnie, żeby znowu napisać nie wiem, czy mi się podobało. Ale jak to się mówi „zło dobrem zwyciężaj”. I nie zapominajmy, że jest to bajka o „Giselle” dla dzieci. Uwspółcześnioną wersję dla dorosłych, o której wspomniałam w artykule „Z Harzu na Kaszuby”, można obejrzeć w lutym i w marcu w Operze Bałtyckiej w Gdańsku.