Baletowe premiery drugiej części sezonu. Różne ujęcia miłości

Czy można mu się oprzeć? Pytaniem z cyklu „Czy te oczy mogą kłamać?” zachęca Opera Wrocławska do obejrzenia „Don Juana” w choreografii Giorgia Madii. Balet powstaje do muzyki Christopha Wilibalda Glucka, po raz pierwszy wykorzystanej w 1761 roku w Wiedniu do baletu-pantomimy Gaspara Angiolini’ego. Giorgio Madia proponuje nowe odczytanie tytułu, „łączy subtelny erotyzm i wysmakowaną minimalistyczną estetykę z groteskowym rysem postaci, poruszających się w takt barokowych współbrzmień”; odnosi się do narcyzmu (miłości własnej) i konsekwencji podłości. Premiera już 19 lutego.

Chwilę później – 4 marca – z krainy Molierowskiego zła możemy się przenieść w zgoła inne klimaty. Teatr Wielki w Poznaniu szykuje premierę „Don Kichota” w nowej realizacji Michala Štípy. Przypominam, że „Don Juana” zrealizował wcześniej z Baletem Poznańskim Robert Bondara.

Jeszcze inna odsłona miłości przedstawiona zostanie przez Polski Balet Narodowy. 28 kwietnia w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej odbędzie się polska premiera „Draculi” w choreografii Krzysztofa Pastora – baletu, w którym dyrektor PBN opowiada o miłości, która żyje nawet po śmierci, pięknym arystokracie, smukłym brunecie z długimi włosami, człowieku prześladowanym przez groźne fatum, które zdjąć z niego może tylko miłość.

I wreszcie: 7 maja, już prawie na koniec sezonu, w Operze na Zamku w Szczecinie odbędzie się premiera „Małego Księcia” w choreografii Lucyny Zwolińskiej, baletu na podstawie baśni Antoine’a de Saint-Exupéry’ego, o uczuciach i wartościach, o których Don Juan (bohater lutowej premiery) nie miał zielonego pojęcia. W odróżnieniu od pierwszego tytułu, dedykowanego wyłącznie widzom dorosłym, „Mały Książę” jest propozycją bez ograniczeń wiekowych.

W repertuarach teatrów znajdują się też oczywiście spektakle, które na ich scenach zagościły już wcześniej. W TW-ON są to chociażby „Mayerling” i „Korsarz”, w Szczecinie „Dzieci z dworca Zoo”, we Wrocławiu „Coppélia”. Tak więc szczepmy się i nie zagrażając innym chodźmy do teatrów!

Czytaj też:

Wielki pan, zły człowiek czy nijaki Don Juan?

Czy warto umrzeć z miłości?

Sezon włoski – recenzja spektaklu: „Pinokio” w choreografii Giorgio

Zdjęcie: Wikimedia