Tytania i Osioł na plaży w Łebie
„W sztuce »mówić« – to znaleźć formę zdolną kształtować dzisiejszy świat, a więc – nową. W balecie jest to równoznaczne z odejściem od konwencjonalnych form klasycznego tańca, od stereotypowych klasycznych schematów” – mówiła Janina Jarzynówna-Sobczak podczas 1. Łódzkich Spotkań Baletowych zorganizowanych w 1968 roku. Dlaczego wspominam o tym właśnie teraz? W niedzielę najbardziej wiarygodna telewizja świata wyemitowała ostatni odcinek serialu „Osiecka” – dzieła, którego wartość okazała się tak oszałamiająca, że mogło zyskać przychylność jedynie recenzentek od spraw niebanalnych, ale mi przypomniało nowatorski spektakl matki gdańskiego baletu, do którego libretto napisała Agnieszka Osiecka. Premiera „Tytanii i Osła”, „opowiadania tańcem w dziewięciu rozdziałach”, choć może właściwiej byłoby napisać obrazach, odbyła się 20 maja 1967 roku w Państwowej Operze i Filharmonii Bałtyckiej; rok później (jeżeli nie mylę daty) na plaży w Łebie, w wymagającej wielkiego hartu ducha „technice klasycznej na piasku”, powstała filmowa wersja tej niezwykłej choreografii w reżyserii Jadwigi Żukowskiej.
„Szekspirowski wiersz i muzyka Mendelssohna stopiły się w tak nierozłączną całość, że dzisiaj rzadko który reżyser waży się wystawić »Sen nocy letniej« bez tej muzyki” – cytowałam biografa kompozytora Karla-Heinza Köhlera w tekście „Pewnego razu w Atenach”, opublikowanym przez Operą Bałtycką przy okazji premiery „Snu nocy letniej” w choreografii Graya Veredona. A jednak! Janina Jarzynówna-Sobczak odważyła się i jej balet zrealizowano do niespokojnie-tajemniczej muzyki Zbigniewa Turskiego. Zaś libretto stworzone przez Agnieszkę Osiecką, wymyślonemu przez Szekspira, romansowi Tytanii ze Spodkiem nadało inny, pozbawiony groteski, wymiar. Powstał współczesny balet o tęsknocie niezaspokojonej. „Ta tęsknota kierowała Tytanią, ślepo zakochaną i oczarowaną. Prezentowała Osła całemu światu, nawet samemu Panu Bogu. Chciała, aby świat go przyjął. Na próżno, nigdzie nie znalazła dla niego akceptacji (…) Tytania, spotykając Osła, stwarza go na miarę swych marzeń, bo kocha go. Nie przeczuwa, że to kosmata rzeczywistość wtargnęła w jej świat fantazji. Jest stale stroną atakującą. Oporny osioł próbuje uciec. Opętana miłością zdobywa go. Doznaje ekstazy, ale jednocześnie czar mija. Przejrzała. Widzi w nim tylko Osła” – opowiadała Janina Jarzynówna-Sobczak w „Rozmowach o tańcu”.
W tytułowych rolach zatańczyli Alicja Boniuszko i Janusz Wojciechowski. „Efekty, jakie osiągaliśmy, wynikały z faktu, że kochała balet i tancerzy, otwierała nas, była jak matka. Z Alicją Boniuszko pod jej kierunkiem przygotowywaliśmy »Tytanię i Osła«. Razem słuchaliśmy muzyki, czytała na głos libretto Agnieszki Osieckiej, wprowadzała w temat, mówiła, jak sobie wyobraża ruch. A my staliśmy przed lustrem i poruszaliśmy się, mówiła: »Zatrzymaj, dobre!« albo: »Zmieńcie to!«, wspólnie tworzyliśmy choreografię” – tak wspominał Janusz Wojciechowski pracę z Janiną Jarzynówną-Sobczak w niedawno opublikowanej rozmowie „Czekanie na burzę”, którą w całości mogą Państwo przeczytać w tym miejscu. A ja raz jeszcze oddam głos choreografce: „Janusz Wojciechowski, jeden z pierwszych solistów w moim zespole, ciało miał wyraziste jak Alicja. Był piękny, co mi jednak nie przeszkadzało w tej roli, bowiem jego inność, zwierzęcość, postanowiłam realizować ruchem niespornym, czasem zwolnionym, jakby leniwym, czasem szybkim, przyspieszonym, nerwowym, niecierpliwym. Jego aktorstwo, w roli Osła, było najwyższego gatunku”.
Polskie archiwa baletowe są niestety ubogie. Jakoś nie potrafiliśmy zadbać o nasz taneczny dorobek i większość tytułów po prostu przepadła, wypadły z repertuaru, nie były nagrywane. Proszę więc koniecznie obejrzeć ten fragment duetu miłosnego, Tytanię z Osłem na plaży w Łebie, bo jest to unikalna okazja na skonfrontowanie wspomnień, opisów, relacji ze sztuką prawie na żywo i w oryginalnym wykonaniu wielkich gwiazd polskiego baletu. Być może pandemia odmieni te zaniechania z przeszłości. Wczoraj nadeszła do mnie wiadomość, że niezależnie od przedstawień z udziałem publiczności, Opera Bałtycka udostępni w sobotę „Sen nocy letniej” w choreografii Graya Veredona. Wspominałam już, że w tym samym dniu Teatr Wielki w Łodzi proponuje live streaming „Ziemi obiecanej”, baletu, który na przekór naszym tendencjom jest obecny na łódzkiej scenie od 1999 roku.
Miłego weekendu z tańcem! W teatrze i w domu.
Czytaj też:
Komentarze
Zjawiskowe. Warto zatrzymywać kadry – niczym fotosy – gdy tańczą na piasku.
Mówił że to był to dla niego najtrudniejszy taniec w karierze.
Niezwykły plener to bardziej pustynia-wydmy tamtejszego parku narodowego niż tylko plaża.
Barbara Kanold: Film zrealizowała Pani w tym samym plenerze co Niobe, na wydmach w Łebie, na najwyższym wzniesieniu pustyni łebskiej.
Janina Jarzynówna-Sobczak: I tym razem piaski stawiały swoje warunki, dyktowały wybór materiału ruchowego. Ale tutaj koniecznie chciałam mieć fragment prawdziwie baletowy. Poleciłam zbudować na szczycie małą estradę. Maszyniści przydźwigali na plecach deski, zbudowali scenę i Alicja mogła tańczyć na pointach.
No właśnie się zastanawiałem jak się tańczy na pointach na piasku… Bardzo piękne. Tancerze w ogóle mają najpiękniejsze ciała. Ciekawe efekty filmowe, wyobrażam sobie ile pracy kosztowały.
Niobe jest gdzieś do pooglądania?
Tak, tutaj:https://www.youtube.com/watch?v=hDL_JS9KfwA.Pozdrawiam!
@tadpiotr
Taniec na piasku, a na dodatek na pointach, łatwy nie jest. Ze wspomnień Janiny Jarzynówny-Sobczak:„Pamiętam, że stopy Alicji pęczniały. Mieliśmy ogromne bańki z wodą, żeby nie dopuścić do »zagotowania« wpuszczano je w głębokie otwory w piasku. I tą zimną wodą chłodzono stopy tancerki…”.
Dziękuję bardzo za Niobe, tylko nie rozumiem czemu ja nie znalazłem….
Kiedyś byłem na basenie hotelowym, przyszły bardzo zgrabne dziewczyny. Stopy miały w bliznach, jak po torturach. Balet rosyjski przyjechał…