Recenzenci się nie znają
Do niedawna myślałam, że nie znam się tylko ja.
W ubiegłym roku mój tekst „Solo i w balecie” (Polski taniec współczesny: wzloty i bolesne upadki), w którym zasugerowałam, że pokolenie solo to w większości przypadków grupa średnio utalentowanych amatorów, a nie odkrywczych wirtuozów tańca rozwijających sztukę choreografii w nieznany dotąd sposób, tzw. środowisko uznało za bzdury, twierdząc, że snuję niedorzeczne porównania. Wysnuto też wniosek, że nie rozumiem i nie doceniam twórczości Piny Bausch, a nawet przyczyniam się do pogorszenia katastrofalnej sytuacji finansowej polskiej sceny tańca współczesnego.
Teraz nie jest mile widziane, kiedy piszę na blogu o innych niż Polski Balet Narodowy zespołach (polskich i zagranicznych), bo to np. oznacza, że „chce się wymazać z historii dorobek stołecznego Teatru Wielkiego”. Zaś zupełną katastrofą są wpisy o spektaklach i wykonawcach, którzy mi się podobają. Środowisko baletowe też ma swoich ekspertów. Ich opinie są jedyne i ostateczne, a arsenał stosowanych środków i chwytów poniżej pasa jest imponujący.
Jest więc pewnym dla mnie pocieszeniem, że do grona osób, które się nie znają, zostali zaliczeni krakowscy recenzenci wymienieni we wpisie „Balet rosyjski stanowi klasę samą w sobie”. Emocjonalna reakcja była natychmiastowa. Tuż po publikacji otrzymałam kolejną pouczającą wiadomość, tym razem przynajmniej w kulturalnej formie:
Droga Asiu, pozdrawiam wakacyjnie i chcąc nie chcąc muszę prosić Cię o zwrócenie uwagi na autorów krakowskich, którzy posypali lukrem galę. (…) Warto sprawdzić jasność „gwiazd” petersburskiego baletu, bo niektóre już przygasły.
W dalszej części „wakacyjnych pozdrowień” nastąpiła krytyka pozostałych zespołów – wrocławskiego, poznańskiego i gospodarzy. Na koniec był „aneksik”, z którego wynikało, że pisząca wcześniej nie wiedziała, kogo oglądała. Udało jej się jednak z tej sytuacji zręcznie wybrnąć:
Aneksik: przejrzałam dokładnie informacje o I. Kolbie i wydaje się, że jest to świetny tancerz, ale w Krakowie wyglądał jego występ na chałturę… i w balecie nawet tej klasy jak petersburski są okresy „średniej” wielkości solistów.
Tak się składa, że występy Igora Kolba widziałam wiele razy. I nigdy nie zrobiły na mnie złego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Zawsze były doskonałe, o czym pisałam tutaj.
Biorę oczywiście pod uwagę, że być może „nie był to jego dzień”, ale ponieważ nie raz już słyszałam, że „Maja Plisiecka umiała tylko robić zakupy”, „Natalia Biessmiertnowa była tylko żoną Jurija Grigorowicza, dyrektora baletu”, „Boris Ejfman jest efekciarski, nie zna się na sztuce choreografii i chce się tylko przypodobać publiczności” (podobnie Maurice Béjart) i że chałturę podczas gali w Wilnie z okazji jubileuszu Krzysztofa Pastora (opisaną w POLITYCE) „odwalił” Michaił Łobuchin, partner Swietłany Zacharowej, pierwszy tancerz Baletu Bolszoj, jestem skłonna uznać, że recenzje „autorów krakowskich”, którzy ośmielili się pisać o tańcu i wyrażać swoje opinie, nie były lukrowane, tylko opisujące to, co widzieli i zapamiętali.
Zacytuję więc raz jeszcze Marię Gołaszewską:
Dzieło sztuki powstaje po to, by było „aktualizowane” przez odbiorcę, i taki jest właśnie jego sposób istnienia. (…) Nie może tu być mowy o jakimś jednym, idealnym, absolutnie adekwatnym odczytywaniu dzieła – bywa ono w sposób prawomocny odczytywane, konkretyzowane na różne sposoby (przy czym oczywiście pewne konkretyzacje mogą być ewidentnie nieadekwatne, fałszywe, istnieć też może wiele różnych konkretyzacji całkowicie oddających sprawiedliwość dziełu sztuki).
A nawiasem mówiąc, to jakaś straszna niesprawiedliwość dziejowa, że to Maja Plisiecka, Natalia Biessmiertnowa, Boris Ejfman, Maurice Béjart, Igor Kolb, Michaił Łobuchin zrobili światowe kariery, a nie nasi stołeczni eksperci. Przyczyna może być tylko jedna – tych, co się nie znają, jest znacznie więcej.
Na koniec zaryzykuję i polecę tych, którzy „nie umieją tańczyć” i „odwalają chałtury”. BelAir Classic dysponuje imponującą kolekcją baletowych DVD i Blu-ray „The Bolshoi Ballet HD Collection”.
Oto kilka propozycji:
Komentarze
Zgadzam się. I nie dotyczy tylko tego tekstu – cały blog jest OK. Pozdrówka, zt
Też lubię tego bloga 🙂