Teoretycy i praktycy tańca

Zdarzają się takie dni, a raczej wieczory, kiedy jestem skłonna uznać wyższość opery nad baletem.Tak było wczoraj podczas drugiej w tym sezonie transmisji „The Met:Live in HD”. „Samson i Dalila” w reżyserii Darko Tresnjaka to spektakl genialny – wybitna muzyka Camille’a Saint-Saënsa, przepiękne kostiumy (Linda Cho), nowoczesna, adekwatna do treści scenografia (Alexander Dodge), ciekawie wplecione w akcję sceny taneczne w choreografii Austina McCormicka, wspaniała orkiestra pod batutą sir Marka Eldera, urzekający chór, którego w Met można słuchać w nieskończoność. I genialni śpiewacy: Elīna Garanča, Roberto Alagna, Laurent Naouri, Elchin Azizov, Dmitry Belosselskiy – wiarygodni, trzymający w napięciu, wzruszający. Elīna Garanča i Roberto Alagna są parą na scenie rewelacyjnie zgraną, emocjonalną, przekonującą, tak doskonałą, że w zasadzie nie wypada ich nawet oceniać.

Z wyższością opery nad baletem trochę oczywiście przesadziłam – drugi (biały akt) „Giselle” jest równie doskonały i – nawet w wersjach uwspółcześnionych – może pozostać kwintesencją ponadczasowego, romantycznego piękna. Przekonałam się o tym w ubiegłą sobotę w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. W POLITYCE ukaże się artykuł, do którego napisania zainspirowała mnie kaszubska premiera, tak więc dzisiaj pozwolę sobie opublikować tylko jedno z nadesłanych zdjęć.

Balet Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Zdjęcie: Krzysztof Mystkowski/ KFP

Balet Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Fot. Krzysztof Mystkowski/ KFP

A tymczasem dwie sprawy administracyjne.
Cieszę się, że Robert Bondara przejmuje kierowanie zespołem baletu Teatru Wielkiego w Poznaniu. Mam nadzieję, że będzie kontynuował pracę rozpoczętą przez poprzedników (Jacka Przybyłowicza i Tomasza Kajdańskiego), poszerzy repertuar o nowe, zachęcające do odwiedzin propozycje i zacznie budować wizerunek zespołu, o którym dotychczas niewiele wiadomo. Nawet jeżeli „Szeherezada/ Medea” w Operze Śląskiej w Bytomiu, którą recenzowałam w maju na łamach POLITYKI, nie wzbudziła mojego entuzjazmu (cały czas oczekuję bogatszego języka choreograficznego i bardziej indywidualnego stylu), uważam, że właśnie tacy artyści – z odpowiednim wykształceniem (Bondara jest absolwentem Szkoły Baletowej im. Feliksa Parnella w Łodzi i Pedagogiki Baletowej UMFC, ukończył też Podyplomowe Studia Menedżerów Kultury) i wieloletnim doświadczeniem scenicznym – mogą, a nawet muszą kierować zespołami baletowymi. Taka oczywista praktyka jest w zasadzie wszędzie regułą – w Polsce i na świecie. Od nowego sezonu wyjątek stanowi Opera Wrocławska. Magdalenę Ciechowicz zastąpiła Joanna Szymajda, do niedawna zastępczyni dyrektora Instytutu Muzyki i Tańca.

Działalność Magdaleny Ciechowicz na czele wrocławskiego zespołu śledziłam od początku. Dwa razy – na łamach „Ruchu Muzycznego” i POLITYKI – trochę skrytykowałam choreografie Jacka Tyskiego (wówczas choreografa rezydenta opery) i obsadzenie Magdaleny Ciechowicz w głównych rolach w premierach baletów „Femme fatale” i „Requiem d-moll”. „Wieczór polski”, opisany przeze mnie we wpisie „Czy warto umrzeć z miłości”, był już jednak sukcesem – udowodnił, że w krótkim stosunkowo czasie można stworzyć sprawny technicznie, zgrany i ciekawy artystycznie zespół.

Podobnie jak Robert Bondara, którego kandydatura była brana pod uwagę w Operze Wrocławskiej, Magdalena Ciechowicz i Jacek Tyski są absolwentami szkół baletowych i artystami z wieloletnim doświadczeniem na scenach polskich i zagranicznych.

Opera Wrocławska

Opera Wrocławska

Do obowiązków kierownika baletu – zgodnie z powszechnie obowiązującym standardem – należy m.in. prowadzenie codziennych lekcji i prób repertuarowych (a przynajmniej powinien posiadać umiejętność ich poprowadzenia). Także formowanie składu zespołu – organizowanie audycji, ocena i wybór odpowiednich kandydatów. Pani Joanna Szymajda nie ma ku temu odpowiedniego wykształcenia ani praktycznego doświadczenia. Tytuł doktora nauk humanistycznych i teksty krytyczne o tańcu współczesnym nie są wystarczającymi kwalifikacjami do kierowania zespołem baletowym; z tych samych przyczyn nie jest w stanie samodzielnie i fachowo kontrolować przebiegu prób ani nadzorować pracy innych zatrudnionych w operze artystów baletu – kuratora sezonu, inspektora baletu, akompaniatora, pedagogów, także zapraszanych gościnnie choreografów. Z wykształceniem, które posiada, prędzej mogłaby zostać mianowana dyrektorem teatru, na tym stanowisku tzw. wiedza ukryta nie jest potrzebna, wystarczy być sprawnym menedżerem, dobrze orientującym się w sprawach sztuki.

Jakiś czas temu obniżył się w Polsce poziom szkolnictwa baletowego, gdyż dopuszczono do nauczania pedagogów bez doświadczenia scenicznego, które miał zastąpić dyplom wydziału Pedagogiki Baletowej. Teraz posuwamy się dalej – można kierować zespołem baletowym w teatrze operowym, nie mając nawet ukończonej szkoły baletowej ani żadnej innej (znanej) praktyki w dziedzinie tańca klasycznego.

Joanna Szymajda – doktor nauk humanistycznych, pracę doktorską Estetyka współczesnego tańca europejskiego po 1990 obroniła na Université Paris III Sorbonne Nouvelle i Uniwersytecie Łódzkim. Absolwentka studiów magisterskich z zakresu teatrologii i psychologii na Uniwersytecie Łódzkim oraz Université Lyon II. Autorka tekstów naukowych i krytycznych o tańcu współczesnym, publikowanych na łamach m.in. „Dialogu”, „Teatru” i „Didaskaliów” oraz „Opcji”. Pracowała m.in. jako kuratorka projektów tanecznych, np. w ramach Festiwalu Dialogu Czterech Kultur w Łodzi, oraz koordynatorka artystyczna Międzynarodowego Festiwalu Tańca Współczesnego Ciało/Umysł, jako dramaturg i kuratorka współpracowała z kolektywem artystycznym U/LOI (Universal Law of Impermanence), powstałym z inicjatywy Kai Kołodziejczyk. W latach 2010-2017 Zastępca Dyrektora Instytutu Muzyki i TańcataniecPolska.pl.

Od grudnia 2015 r. Instytut Muzyki i Tańca wdraża w życie program reorientacji zawodowej tancerzy. Tak sobie myślę, że jednym z najwłaściwszych „nowych” zawodów – dla odchodzących na „baletową emeryturę” artystek i artystów baletu – jest właśnie stanowisko kierownika baletu. Po coś też został stworzony wydział Pedagogiki Baletowej. Chyba że jego celem jest wyłącznie „produkcja” bezrobotnych, ewentualnie nauczycieli tańca w szkołach dla amatorów i domach kultury. Ale może się mylę i wkrótce okaże się, że lepsi i bardziej pożądani na stanowiskach kierowników zespołów baletowych są teoretycy tańca współczesnego. W czasach „dobrej zmiany” wszystko jest możliwe.