Urodziny Rajmondy
Nie jest to okrągła rocznica. Premiera „Rajmondy” odbyła się 7 stycznia 1898 roku w Teatrze Maryjskim w Sankt Petersburgu. A więc 121 lat temu.
Balet jest teraz emitowany na arte.tv z okazji 200. urodzin Mariusa Petipy, w wersji Konstantina Siergiejewa z 1948 roku, jednej z najbardziej znanych. Przedstawienie zostało zarejestrowane w maju 2018 roku. Dyrygował Walery Giergiew.
W średniowiecznym zamku trwają przygotowania do urodzin Rajmondy (Wiktoria Tjerijoszkina). Jej narzeczony, rycerz Jean de Brienne (Xander Parish) jest nieobecny, gdyż uczestniczy w wojennej wyprawie. Pojawia się za to Abderachman, rycerz saraceński (Konstantin Zwierjew) i usiłuje zdobyć serce dziewczyny.
Fabuła uwzględnia charakterystyczne dla tego okresu elementy – koloryt lokalny, marzenie senne, pojedynek, szczęśliwe zakończenie i ślub zakochanych. Całe libretto mogą Państwo przeczytać tutaj.
O pojawieniu się w I akcie głównej bohaterki, kilku wariacjach i wielkim finale pisze się, że stanowią echo „Śpiącej królewny”. Ale można też w „Rajmondzie”, w jej warstwie treściowej i choreograficznej, dopatrzyć się rozwiązań zastosowanych w „Bajaderze”, „Korsarzu” i innych baletach powstałych w XIX wieku. A tytuł jest dzisiaj traktowany przez historyków tańca jako ostatnie znaczące dzieło francuskiego choreografa.
Widziałam „Rajmondę” również w innej wersji, w 2011 roku, w Teatro alla Scala w Mediolanie. Była to rekonstrukcja zrealizowana specjalnie dla tej sceny przez Siergieja Wichariewa. W tytułowej roli wystąpiła wtedy Olesja Novikowa, partnerował jej Friedemann Vogel. Spodobało mi się, że Siergiej Wichariew zachował pierwotny plan, nie zrezygnował z postaci Białej Damy (tak jak uczynił to Siergiejew), a Abderachman pojawił się dopiero we śnie Rajmondy. Nie muszę dodawać, że Olesja Novikowa tańczyła zjawiskowo.
Koszmar senny
„Pierwsze wejście na scenę Pawła Gerdta nie może się odbywać w czyimś koszmarze” – w ten sposób słynny tancerz, ku frustracji choreografa, wymógł na Iwanie Wsiewołożskim zmianę libretta. Nie było to jednak jedyne zmartwienie, wówczas już osiemdziesięcioletniego, Mariusa Petipy.
Współpraca z Aleksandrem Głazunowem również nie należała do łatwych. „To okropne pracować z kompozytorem, który już oddał muzykę swojemu wydawcy i ją opublikował” – skarżył się do przyjaciół na nieustępliwość Głazunowa w kwestiach skrótów i innych poprawek dostosowujących muzykę do wymogów tańca.
Pomimo tych perturbacji, premiera z Pieriną Legnani jako Rajmondą, okazała się sukcesem. Tytuł przetrwał dzięki zapisowi metodą Stiepanowa, którego dokonano podczas prób z Olgą Prieobrażeńską w 1903 roku. I nadal ma rzesze wielbicieli.