Zemsta bogów
Dzielny wojownik Solor (Artiom Bieliakow) jest zakochany w świątynnej tancerce Nikiji (Olga Smirnowa). Podczas tajemnej randki przysięga, że nigdy jej nie opuści. Nie umie jednak dochować wierności. Ulega namowom radży Dugmanty (Aleksiej Łopariewicz) i zgadza się ożenić z jego córką – księżniczką Gamzatti (Olga Marczenkowa). W Nikiji kocha się też Wielki Bramin (Aleksandr Fadiejeczew). Ponieważ bajadera nie odwzajemnia jego uczuć, postanawia się zemścić. Ostrzega radżę, że jego córka ma konkurentkę. W ten sposób wydaje na nią wyrok śmierci – podczas uroczystości z okazji zaręczyn Nikija musi tańczyć, a kiedy jeden z fakirów wręcza jej kosz kwiatów, wypełza z niego żmija i ukąsza ją w dłoń.
Prapremiera „Bajadery” odbyła się 23 stycznia 1877 roku w Sankt Petersburgu. Tak więc dramat ukazany jest w obowiązującej tam wówczas baletowej konwencji. Choreografię stworzył Marius Petipa do muzyki Ludwiga Minkusa.
Wśród prawdopodobnych, aczkolwiek nie do końca udowodnionych inspiracji wymienia się: balet „Sacountala” (Siakuntula) Luciena Petipy z 1858 roku, operę-balet „Le Dieu et la bayadère” (Bóg i bajadera) Daniela Aubera z 1830 roku, „Brahmę” Hippolitta Monplaisira z 1868 roku, balet „La Péri” Théophile’a Gautier i Jeane’a Corallego z 1843 roku. Także „Aidę” Giuseppe Verdiego, do której Petipa opracował choreografię dwa lata przed powstaniem „Bajadery” i ilustracje Gustava Doré do „Boskiej Komedii” Dantego. Wersja Jurija Grigorowicza, która ponownie była transmitowana w kinach w ubiegłą niedzielę, tym razem w zmienionej obsadzie, powstała w styczniu 2013 roku.
Grigorowicz zachował część oryginalnej choreografii, ale w jego inscenizacji znalazły się też fragmenty stworzone w późniejszych latach przez Wachtanga Czabukianiego, Nikołaja Zubkowskiego i Konstantina Siergiejewa. Dodał też trochę tańców od siebie: m.in. taniec fakirów na początku baletu i wariację Solora w II akcie.
Nie jest już teraz łatwo prześledzić wszystkie zmiany, jakie na przestrzeni lat zachodziły w scenariuszu i w planie choreograficznym. Świadczy o tym chociażby opis zamieszczony tutaj. Nie wiem dlaczego wersja Jurija Grigorowicza została w nim pominięta, ale jest za to wzmianka o najnowszej rekonstrukcji Aleksieja Ratmańskiego, której premiera odbyła się w Berlinie pod koniec ubiegłego roku.
La Bayadère review – Ratmansky returns orientalist fantasy to its roots (The Guardian)
Review: In Alexei Ratmansky’s ‘Bayadère,’ Mostly Good Revelations (The New York Times)
Grigorowicz stworzył balet z typowym dla Bolszoj widowiskowym rozmachem. Oprócz najbardziej rozpoznawalnych fragmentów – słynnej sceny zazdrości, przejmującego solo Nikiji, o którym opowiada w filmie Olga Smirnowa, sceny znanej jako „Królestwo Cieni” – w jego wersji wykorzystany został do maksimum potencjał zespołu. Dlatego w drugim akcie oprócz adagio, wariacji Solora i Gamzatii oraz tańca Nikiji znajdują się też taniec z wachlarzami, taniec z papugami, taniec „Manu” (w niedzielę genialnie wykonany przez Darię Chochłową), taniec z bębnami oraz pas de quatre.
Niezależnie od obsady (poprzednio w transmitowanym przedstawieniu wystąpili Swietłana Zacharowa, Władisław Łantratow, Maria Aleksandrowa; nadal można ich oglądać na DVD i Blu-ray), widz otrzymuje sztukę tańca na najwyższym poziomie. Soliści i corps de ballet tańczą rewelacyjnie. Technicznie są niezawodni – ich attitudes, arabesques, pas ballonné, obroty, piruety, skoki jeté i wiele innych, precyzja, tempo oraz wysokość z jaką są wykonywane, lekkość i swoboda, giętkie korpusy, plastyczne i wyraziste ruchy rąk oraz dłoni, tańce z rekwizytami, mogą być wzorem dla innych zespołów.
Żałuję tylko, że Jurij Grigorowicz nie przywrócił historycznego finału „Bajadery”. Obecnie nie ma już ku temu żadnych przeszkód technicznych. Była to jednak jego przemyślana decyzja – uznał, że po „Królestwie Cieni” nie ma sensu wprowadzać kolejnych tanecznych scen i lepiej widza zostawić w nastroju białego aktu. Dlatego spektakl kończy się sceną przedstawiającą samotnego Solora, którego rozpacz nasuwa skojarzenia z Zygfrydem bądź Albertem, innymi skruszonymi męskimi bohaterami dziewiętnastowiecznych baletów.
Nie do końca zgadzam się z takim zakończeniem. W ten sposób z fabuły wypada scena ślubu Solora z Gamzatti i trzęsienia ziemi, zemsty bogów na wszystkich winnych śmierci Nikiji. Balet zyskuje nowy wymiar, odmienny dramaturgicznie od pierwotnych założeń. Dlatego wolę sposób poprowadzenia narracji, który wybrała Natalia Makarowa. Premiera odbyła się 21 maja 1980 roku w Nowym Jorku w wykonaniu American Ballet Theatre. Balet znajduje się też w repertuarze Royal Opera House w Londynie. Jedno z przedstawień z udziałem Carlosa Acosty, Tamary Rojo i Marianeli Nuñez jest dostępne na DVD. W jej wersji Nikija nie zażywa antidotum, gdyż widzi zdradę Solora opuszczającego razem z Gamzatti ceremonię zaręczyn (w moskiewskiej „Bajaderze” nie chce przyjąć oferty Wielkiego Bramina załamana uciekającym wzrokiem ukochanego); w trzecim akcie zachowana została scena ślubu i trzęsienia ziemi. Zemsta bogów jest czasami potrzebna.
Komentarze
Zgadzam się, że szkoda, że pominięto cały trzeci akt. I to wcale nie ze względu na scenę zemsty bogów zagłady świątyni. Mi najbardziej brakuje solowej wariacji Gamzatti. To już nie jest arogancka i pewna siebie księżniczka, to po prostu nieszczęśliwa dziewczyna, świadoma, że sama zniszczyła swoje szczęście i marzenia.
Tak, jak w pierwszym akcie Nikija, także i druga bohaterka tańczy tak, jakby wiedziała, że została jej tylko chwila życia – choć żadna wtedy jeszcze nie wie. Ale one jakby już nie chciały dłużej żyć.
Druga wspaniała scena to finałowe pas de trois, gdy Solor wciąż jeszcze w narkotycznym półśnie tańczy na przemian z obydwoma dziewczętami (przy czym Nikija to tylko zjawa, której nie widzi nikt prócz niego).
I jeszcze scena, gdy Gamzatti ma dostać kosz kwiatów, wyraźnie taki sam, jaki dostała Nikija … i jak w przerażeniu próbuje uciec.