Jak tańczą Polityki?
Raz w miesiącu w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu o tańcu się rozmawia. W najbliższy czwartek tematem „rozmównicy” będą nieoczywiste związki tańca z polityką. Co to znaczy, że człowiek jest istotą polityczną i choreograficzną? Jakie są silne i słabe sposoby politycznego odczytywania tańca? Kiedy choreografia staje się political fiction, kiedy sceną polityczną, a kiedy polityczną praktyką? Kiedy odsłania relacje władzy? – takie pytania stawiają organizatorzy.
Odpowiedzi wspólnie z widzami szukać będą prof. Dorota Piontek, medioznawczyni, kierownik Zakładu Komunikacji Społecznej na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, specjalizująca się w analizie procesów tabloidyzacji mediów, prowadzenia marketingu politycznego oraz sposobów komentowania polityki w kulturze popularnej i Aurora Lubos, artystka związana z gdańską i brytyjską sceną tańca współczesnego.
Aurora Lubos jest performerką. Pochodzi ze Śląska. Warsztat taneczny zaczęła zdobywać w latach 90. jako licealistka dojeżdżająca po lekcjach z Tarnowskich Gór na zajęcia w Śląskim Teatrze Tańca w Bytomiu. Potem związała się z Gdańskim Teatrem Tańca. Swoje pierwsze solo „Bez tytułu”, które ocenia jako poprawne, „bez rzucania gliną i ziemią o ścianę”, stworzyła w 1997 r. i pokazała podczas festiwalu Dance Explosion. W latach 2000-2015 występowała z Vincent Dance Theatre.
Teraz sztuką chciałaby zmieniać świat. „Introspekcja przestała mi wystarczać” – mówi. Dlatego w jej twórczości pojawiła się tematyka społeczna: przemoc domowa („Akty”), uchodźcy.
W październiku 2015 r. na plaży w Sopocie, w Dniu Solidarności z Uchodźcami, odbył się jej performans „Z wody”. „Był to mój komentarz w sprawie imigrantów ginących na morzu, przeniesienie obrazów w naszą rzeczywistość, polską, namacalną. Wzbudzenie empatii w oglądających, niereagujących obserwatorach” – informowała media.
Później pracowała jako wolontariuszka w obozie w Šentilj. Tam dowiedziała się, jak działa system. I powstał performans „Witajcie/Welcome”.
Interesuje mnie człowiek ten, co bezpieczny, ale niechętny do przyjmowania innych, którzy uciekają przed wojną, konfliktem, opresjami, śmiercią, głodem. Interesuje mnie sytuacja konfliktu, zagrożenia, cierpienia. I co ten najedzony, zadowolony, zachodnioeuropejski człowiek czułby w takim miejscu, co czułby do ludzi, których rzeczywistością codzienną jest walka o życie.
Obejrzałam ten spektakl w maju 2016 r. I jak można przekonać się z załączonego poniżej nagrania z Gdańska, nie był to ładny balet (ani nawet taniec) o trudnych sprawach, ale jednak zrealizowany w przyjemnej estetycznie formie i bezpiecznej dla widza teatralnej przestrzeni. W Warszawie pokaz odbył się w Modelatorni, w Teatrze Studio, mieszczącej niewielką grupę osób. Usadzeni zostaliśmy naprzeciw siebie, niektórzy z nas dostali od artystki szmaciane kukły, symbolizujące uchodźców, których wyrzuciła woda.
I w ciągu trzydziestu minut poczuliśmy, jak na własnej skórze, co przeżywa człowiek zaszczuty, bezbronny, potrzebujący pomocy. Oprócz samotnego solo artystki pojawiły się też fragmenty spektaklu „Z wody”, obrazki z naszych rodzimych hurrapatriotycznych demonstracji w obronie czystości rasowej Polaków i kilka innych działających na wyobraźnię projekcji.
Wiem, że jest wiele osób, które chciałyby uczestniczyć w jutrzejszej dyskusji, a nie mogą przyjechać do Poznania. Ja też się do nich zaliczam. Stąd prośba do Polskiego Teatru Tańca o nagranie spotkania.