Lepszy świat

Ostatnio balety oglądam rano. Dzisiaj włączyłam sobie „Kopciuszka” w choreografii Christophera Wheeldona, z nowym librettem napisanym przez Craiga Lucasa, w wykonaniu English National Ballet. Spektakl powstał na zamówienie San Francisco Ballet i Holenderskiego Baletu Narodowego. Premiera odbyła się w 2012 roku w Amsterdamie, rok później balet został wystawiony w San Francisco. W 2019 roku znalazł się w repertuarze ENB. A od środy jest transmitowany w ramach cyklu #WednesdayWatchParty (link do nagrania znajdą Państwo: tutaj).

Pierwszy oficjalny anons o „Kopciuszku” Siergieja Prokofiewa ukazał się 17 stycznia 1941 roku w gazecie Вечерняя Москва. Kompozytor informował prasę, że podpisał umowę z Teatrem Kirowa w Leningradzie, i że libretto baletu napisze Nikołaj Wołkow na podstawie bajki Charles’a Perraulta.
Pod koniec marca był już w połowie drogi, wszystko zmierzało ku rozpoczęciu teatralnych prób. „Kopciuszek” miał otworzyć nowy sezon, w premierze zamierzała wystąpić Galina Ułanowa, choreografią planował zająć się Wachtang Czabukiani. Pomiędzy artystami doszło do kilku spotkań, podczas których Prokofiew stanowczo oznajmił, że nie zgadza się na jakiekolwiek zmiany w partyturze, wcześniej takie same rozmowy odbywał z kompozytorem Leonid Ławrowski pracując nad choreografią „Romea i Julii”. Kiedy pisałam o „Kopciuszku” w choreografii Rudolfa Nuriejewa wspomniałam o pojawiającej się dość często wśród choreografów ciągocie polegającej na ingerowaniu w partyturę. Prokofiew tego nie znosił.

W premierze przeszkodził wybuch wojny. Teatr został ewakuowany do Permu, gdzie ponownie podjęto pracę. Tym razem choreografią zajął się Konstantin Siergiejew. Niestety do premiery znowu nie doszło. Okazało się, że w Permie nie ma odpowiednich warunków do wystawienia pełnospektaklowego baletu. Stało się to możliwe dopiero 21 listopada 1945 roku w Moskwie. Choreografię stworzył Rostisław Zacharow. Przychylną kompozytorowi recenzję napisał Dmitrij Szostakowicz – pochwalił liryzm, realizm i bliski życiu emocjonalizm muzyki, a więc te trzy nieodzowne wartości obowiązujące w ówczesnej stalinowskiej doktrynie kulturalnej, które stanowiły o uznaniu baletu przez czynniki oficjalne. W dowód uznania Prokofiew otrzymał Nagrodę Stalinowską, dzięki czemu mógł liczyć na utrzymanie się jego dzieła w repertuarze. Rok po moskiewskiej premierze „Kopciuszek” został wystawiony w Leningradzie w choreografii Konstantina Siergiejewa. Nie przeszkodziło to oczywiście władzom radzieckim w rychłym potępieniu prawie całej twórczości genialnego kompozytora. Tytuł został jednak wznowiony w 1952 roku w Teatrze Bolszoj. I jak wspominał Prokofiew, przedstawienie, które odbyło się 24 grudnia było „oszałamiającym sukcesem”. Nie było go jednak wtedy w teatrze, gdyż był już poważnie chory. Kilka miesięcy później zmarł. Do dzisiaj z jego muzyką mierzą się wybitni choreografowie. Do najbardziej znanych należą wersje Fredericka Ashtona, Rudolfa Nuriejewa, Aleksieja Ratmańskiego i właśnie Christophera Wheeldona.

Jego choreografia jest bardzo plastyczna, baśniowo podąża za muzyką, Prokofiew wciąż nią rządzi. Nieważne czy nam się to podoba – są takie balety, które należą do kompozytorów. Aczkolwiek, o czym też już pisałam, czasami warto wziąć pod uwagę dewizę Fredericka Ashtona, który kiedyś powiedział: „Rób swoje balety tak, aby publiczność wychodząc z teatru chciała więcej”.

W libretcie nastąpiły zmiany – rozbudowany został wątek śmierci matki Kopciuszka i dworu Księcia, niektóre znane od lat elementy zostały usunięte, nie zobaczą Państwo chociażby Dobrej Wróżki. Ale są to ciekawe ingerencje urozmaicające fabułę. Balet ogląda się z większym zainteresowaniem, a jego przesłaniem jest nadal marzenie o lepszym życiu i świecie. W tytułowej roli tańczy Alina Cojocaru, w roli Księcia – Isaac Hernández. Przedstawienie zostało zarejestrowane w 2019 roku w Royal Albert Hall w Londynie.

Niestety ENB ustalił dość krótki limit czasowy. Przedstawienia są dostępne online tylko przez czterdzieści osiem godzin. Tak więc emisja zakończy się dzisiaj. Ale mam też dobrą wiadomość – wieczorem Royal Opera House zacznie nadawać „Romea i Julię” Prokofiewa w choreografii Kennetha MacMillana. O północy znikną nam z oczu na moment kandydaci na prezydenta i ich sztaby. Dlatego weekend proponuję spędzić z baletem.