Oniegin versus Oniegin

Do dzisiaj „Oniegina” w choreografii Johna Cranko obejrzałam tylko raz w Berlinie w wykonaniu Staatsballet Berlin. Przyznaję, że nigdy nie wybrałam się na ten spektakl, kiedy był na afiszu Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. A teraz dość długo zwlekałam z obejrzeniem go w telewizji Arte w wykonaniu Stuttgarter Ballett. Zrobiłam to dwie godziny temu, znowu w ostaniej chwili (emisja kończy się w nocy) i muszę przyznać, że pomimo powszechnych zachwytów, uznawaniu tego tytułu za doskonałą adaptację poematu Puszkina oraz arcydzieło sztuki baletowej XX wieku, moje odczucia są nieco inne. Choreografię Johna Cranko cenię za warsztat, doskonale zbudowane pas de deux i sceny zespołowe, ale dzisiaj ponownie czułam to samo, co w Staatsoper Unter den Linden trzy lata temu, że akcja jest dobrze zbudowana, ale mnie nie wciąga, że moje myśli gdzieś odpływają, że spektakl oglądam z dystansem, trochę jak niemy film, który mnie nie wzrusza, że zakończenie jest schematyczne i nie budzi we mnie głębszych emocji, że jak dotąd tylko Borisowi Ejfmanowi udało się tańcem opowiedzieć to wszystko, co jest między słowami (nieuchwytne werbalnie), że tylko on w doskonale oryginalny i uniwersalny sposób przeniósł na baletową scenę bohaterów Puszkina (chandrę, egoizm, samotność i wyrzuty sumienia Oniegina, ducha Leńskiego, niespełnioną miłość i przemianę Tani) i że nie jestem pewna, czy można to zrobić jeszcze lepiej.

Czytaj też:

Encyklopedia współczesnego tańca

Chleb ziemski czy niebieski? Wielki Inkwizytor Dostojewskiego w balecie Borisa Ejfmana

Up & Down Borisa Ejfmana w Mezzo. Gala Jubileuszowa w sieci. Nowe możliwości tańca

Romeo i Julia Johna Cranko. Orlando w Bolszoj

Premiera w Berlinie. Sharon Eyal tworzy coś nowego

Worek i drążek. Taniec i boks. Paryż online