Romeo i Julia Johna Cranko. Orlando w Bolszoj

Co się odwlecze, to nie uciecze. Ponad dwa lata temu miałam zamiar opisać berlińskie przedstawienie „Romea i Julii” w choreografii Johna Cranko, które obejrzałam w Deutsche Oper w wykonaniu Staatsballett Berlin. Moją uwagę przyciągnął jednak wtedy „Dziadek do orzechów”, zmieniłam plany, potem wciągnął mnie wir innych baletowych wydarzeń i do tematu już nie wróciłam. Teraz jest okazja. W Dzień Zakochanych telewizja Arte dołączyła do swoich onlinowych propozycji ten słynny tytuł w wykonaniu Stuttgarter Ballett – zespołu, z którym John Cranko przygotował w 1962 roku premierę. Przedstawienie zostało zarejestrowane w 2017 roku, ale w obsadzie znajdą Państwo legendarne nazwiska: Marci Haydée, pierwszej Julii w choreografii Cranko, po latach tańczącej w roli Niani oraz Egona Madsena jako ojca Laurentego i Reida Andersona w roli hrabiego Kapuleta. Są też polskie nazwiska. W rolach Cyganek występują Katarzyna Kozielska i Magdalena Dziegielewska. Obie tańczą rewelacyjnie. Nie miałam do tej pory okazji oglądać występów Stuttgarter Ballett i muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem poziomu zespołu. W Berlinie wychodziłam z teatru z poczuciem cofnięcia się w czasie, miłym, ale jednak pozostawiającym niedosyt. Stuttgarckiej obsadzie udaje się do baletu z lat 60. wnieść powiew świeżości. Na korzyść odbioru wpływają też kostiumy i scenografia zaprojektowane przez Jürgena Rose’a. W Berlinie stworzone zostały przez Thomasa Mike’a. Na mnie sprawiły wrażenie ponurych i niepotrzebnie spychających choreografię gdzieś do annałów baletu. Kolorowe projekty Jürgena Rose’a nie są przytłaczające i doskonale podkreślają chociażby żywiołowość scen zespołowych. Lepiej też współgrają z nieprzemijająco nowoczesnym brzmieniem muzyki Prokofiewa.

Fabuła w wersji Cranko poprowadzona została tradycyjnie. Gdyby nie zaraza, tragedia by się nie wydarzyła. Brat Jan dotarłby do Mantui, Romeo przeczytałby list i pospieszył do krypty na przebudzenie Julii. Fatalny zbieg okoliczności zadecydował o losie Romea i Julii. Jak w wielu innych wersjach ostatnia scena w krypcie została nieco inaczej poprowadzona niż u Szekspira. Może też brakować ostatniego pas de deux kochanków, ale ten fragment po raz pierwszy, z korzyścią dla dramaturgii wydarzeń, zapoczątkował Jurij Grigorowicz w 1979 roku. Link do nagrania będzie aktywny jeszcze tylko przez kilka dni. Aby obejrzeć spektakl, wystarczy zajrzeć: tutaj. I jeszcze jedna wiadomość: 24 marca w Teatrze Bolszoj w Moskwie odbędzie się premiera baletu „Orlando” na podstawie powieści Virginii Woolf. Jest to jeden z powodów, dla których proszę o zakończenie pandemii, otwarcie kin i powrót Bolshoi Ballet Live.

Czytaj też:

Mam wiadomość

Sztuka wysoka i popularna

A new modern classic…

Worek i drążek. Taniec i boks. Paryż online

Tęczowi bohaterowie Virginii Woolf