Gejowskie kino
Polska premiera „A potem tańczyliśmy” odbyła się kilka dni temu podczas 11. Festiwalu Filmowego LGBT. Film jest promowany i rozpowszechniany przez OUTFILM, firmę rozwijającą kulturę filmową LGBTQ – ludzi, którzy wierzą, że „zmiana społeczna jest możliwa poprzez działania na polu kultury, a w szczególności sztuki filmowej”. Obraz powinni w pierwszym rzędzie obejrzeć nasz nowy minister edukacji Przemysław Czarnek i minister kultury Piotr Gliński. Kto wie, czy rzeczywistość w nim przedstawiona nie stanie się za moment standardem obowiązującym w polskich szkołach i zespołach baletowych. Na intelektualną refleksję nigdy nie jest za późno.
„Musisz opuścić ten kraj” – radzi Merabowi (Levan Gelbakhiani), głównemu bohaterowi filmu, tancerzowi Gruzińskiego Baletu Narodowego, jego brat, który przed chwilą wziął ślub („jak Bóg przykazał”), bo jego dziewczyna zaszła w ciążę. Irakli (Bachi Valishvili), chłopak, w którym Merab zakochał się już opuścił zespół; zrezygnował z kariery, wrócił do rodzinnego Batumi i zdecydował na fikcyjny, nie jest to wprawdzie powiedziane na głos, ale jakże jasne, związek z kobietą. Mamy w tym filmie z jednej strony pięknie sfilmowane rodzące się uczucie pomiędzy dwoma mężczyznami i jego intymne spełnienie, a z drugiej nietolerancyjną dla mniejszości homoseksualnych, jakie by nie były, prostacką większość, kilku skansenowców, „geniuszów tolerancji, wiedzy i oświeconego intelektu”, gejostwo, które się wyszydza i potępia, zmusza do jego ukrywania. Póki się ktoś nie odważy, tak jak Merab, i nie wyrazi całego siebie w doskonałej choreografii totalnie odbiegającej od oficjalnie w Gruzji przyjętych standardów męskości.
„A potem tańczyliśmy”, reż. Levan Akin. W kinach od 25 września i wkrótce online.
Czytaj też:
Komentarze
A propos w Gruzji i przyjętych standardów. Nie tylko męskości. Ogólnie kulturowych.
W ubiegłym roku byłem w Gruzji i przewodnik – Polak – przy okazji wizyty w Tbilisi i wizycie – bodajże na Starym Mieście -po słowie wstępnym, części zasadniczej i kulminacji podsumował swoją wypowiedź konstatacją, że społeczeństwo gruzińskie jest społeczeństwem zdecydowanie tradycyjnym i nowinki kulturowe raczej mają małe szanse na spektakularne zaistnienie na jej terytorium. No chyba, że wejdzie do Unii Europejskiej.
Za przykład podał organizowany – przy wydatnej pomocy środowiska Krytyki Politycznej – bodajże w 2018 w Tbilisi jakąś imprezę „marszorównościową”.
Owszem, impreza się odbyła. Frekwencja raczej wiwatów wśród organizatorów nie wzbudziła. Kilkaset osób. Na upartego około tysiąca osób smętnie snujących się jakimś stołóecznym traktem.
Za to następnego dnia przemaszerowała kontrmanifestacja do tej z dnia poprzedniego. W marszu uczestniczyło – zdaniem przewodnika – kilkadziesiąt tysięcy osób. O nastrojach nic nie wspominał, ale można sobie je wyobrazić.
Też byłem mężczyzną uwięzionym w ciele kobiety. Ale potem się urodziłem
„Gdyby ktokolwiek z was zechciał powiesić flagę LGBT na meczecie lub synagodze w Paryżu, Brukseli, Londynie, zapewniam was, że szybko zatęsknilibyście za ‚pisowskim reżimem”
Nie martwcie się, polscy homoseksualiści. Rząd PIS i Narodowcy, których tak nienawidzicie, nigdy nie pozwolą, aby do Polski przyjęto tysiące islamistów, którzy będą Was później mordować
Znaj proporcje mocium panie. Dotyczy to Listu 50 „wspaniałych” przekazany przez jedną wspaniałą. To nie jest żaden dowód przeciwko panującym w Polsce obyczajom , sprowadzającym się do złego stosunku wobec dewiantów seksualnych. Ten list jest dowodem , że środowisko dyplomatów jest bez twarzy własnej , a reprezentuje obecnie nam panującą środowiskową poprawność polityczną. Media i organizacje libertyńskie bardzo się zaangażowały w promowanie tej ideologii „równości” między rectum a vaginą jako obiektów adoracji seksualnej. Nie wszyscy obywatele muszą podzielać poglądy elit dyplomatycznych , które adorują rectum. Obywatele chyba maja prawo mieć zdanie odrębne na ten temat.
Polecam ciekawą książkę zatytułowaną „Tolerancja”.
Tematycznie powiązana. Gatunkowo podchodząca pod antyutopie Zamiatina, Huxleya, Orwella, czyli jak będzie wyglądał świat przy zachowaniu obecnych trendów emancypacyjno-kulturowych za lat niewiele.
No i dane personalne autora muszą robić wrażenie – Jarosław Kaczyński.
Mocne?
Ale to nie ten, czyli zawód dla jednych, a okrzyk radości tych drugich.
Można się w tym kontekście zastanowić, z kim chcemy przestawać.
Bez wątpienia są krainy, z których lepiej człowiekowi wyjechać, jeśli miał pecha urodzić się gejem. Gruzja do nich należy, choć nie jest tam tak źle, jak w niedalekiej Czeczenii. Generalnie, cała Rosja i poradziecki wschód jest gejom nieprzychylny, natomiast Czeczenia stanowi wyjątek w tym sensie, że oficjalnie więzi i zabija gejów. Równie fatalna sytuacja jest bodaj tylko w Iranie i Somalii, natomiast do wiezienia gej może trafić we wszystkich krajach Afryki Północnej oraz w większości krajów Afryki Środkowej. W Afryce, chyba jedynie RPA stanowi wyjątek.
Na przeciwnym biegunie znajdują się obie Ameryki, zachodnia Europa i Australia. W tych krainach wielotysięczne manifestacje gloryfikujące dyskryminację mają jakby mniejszą moc uwodzenia miejscowych intelektualistów.
A jeżeli chodzi o film( „Musisz opuścić ten kraj”) i książkę o której wspominałem („Tolerancja”) można skwitować je jednym zdaniem.
Na pewno ciekawe, ale wszystko to po prostu fikcja.
Taka już natura utworów literackich i filmowych realizacji. Każda z nich to jakaś forma (mniej lub bardziej udana) autorskich subiektywizacji problemu pokrytych estetycznym odzieniem szytym przez ich autora lub autorów.
O teatrze – dyscyplina pokrewna, a nawet chyba matkująca sztuce filmowej).
Co pisała niepokorna – na tyle niepokorna, że ogłosiła kiedyś śmierć komunizmu – Joanna Szczepkowska na temat sytuacji panującej w środowisku teatralnym? Nie wiem na ile ten stan rzeczy jest aktualny dzisiaj, ale narracja mówiąca, że osoby wywodzące się ze środowisk mniejszości seksualnych miały w Polsce problemy z autorską prezentacją swoich artystycznych projektów na deskach teatrów była opinią nie znajdującą potwierdzenia w faktach. Przynajmniej zdaniem byłej felietonistki Wysokich Obcasów.
Nie wiem jak jest obecnie, ale na moje wyczucie sytuacja niewiele odbiega od tej sprzed kilku lat.
https://kultura.dziennik.pl/news/artykuly/423183,joanna-szczepkowska-o-dyktacie-gejow-w-teatrze-i-przymykaniu-oczy-na-ich-przewinienia.html
@ Wawrzyniec Biebrzeniewierzyński
Czyżby ta „oczywista oczywistość”, że ludzie są różni, niezależnie od orientacji seksualnej – dobrzy i podli, mądrzy i głupi, zdolni i mniej utalentowani, ładni i brzydcy, lepiej bądź gorzej ubrani, była wystarczającym usprawiedliwieniem dla dyskryminacji prawnej polegającej na zakazie zawierania małżeństw jednopłciowych, o homofobusie nie wspominając…?
Nie bardzo mam ochotę na polemikę, ale skoro zostałem wywołany niejako do tablicy, to w kilku żołnierskich słowach co do dwóch kwestii się odniosę.
Po pierwsze zawieranie małżeństw jednopłciowy. A konkretnie zakaz ich zawierania.
Kwestia – przynajmniej dla mnie – mało kontrowersyjna. Problem ten rozstrzyga obowiązująca konstytucja której treść zaakceptował naród wyrażając swoją wolę w referendum i dopóki treść konstytucji nie zostanie zmieniona problem jednopłciowych małżeństw w wymiarze prawnym i politycznym nie istnieje.
A homofobusy?
Wiem, że coś takiego przemieszcza się po ulicach polskich miast, ale osobiście nie miałem okazji zaobserwować owego tzw. homofobusa.
Muszę jednak zaznaczyć, że owa nazwa – homofobus – jest raczej niefortunna, bo jest przede wszystkim zanadto ocenna, a ewidentnie widać, że cenzurkę wystawia jedna z zainteresowanych stron ewidentnie istniejącego kulturowo-politycznego konfliktu.
A ja chciałbym aby nazwę temu wehikułowi nadał np. mieszkaniec innej planety. Ewentualnie innego gwiazdozbioru. Miałbym wówczas pewność, że podejdzie do problemu neutralnie i określi ów pojazd na luzie, na przykład w kategoriach prawdy ( głoszone treści noszą znamiona materialnej prawdy lub nie) i po wcześniej wspomnianym luzie, albo zgasi silnik ( głosi ów bus nieprawdę) albo wrzuci piąty bieg i pomknie miejskimi arteriami bo hasła przyozdabiające ów dwuślad to prawda i tylko prawda.
Bo w tych kategoriach – obiektywnej prawdy i nieprawdy – należy oceniać ową drogową posługę wspomnianego przez panią Joannę busa.
A jakieś homo, czy filobusy to rzecz zupełnie wtórna.
@ Wawrzyniec Biebrzeniewierzyński
Dobrze by w takim razie się stało, gdyby „naród wyrażający swą wolę w referendum” i reprezentujący go politycy w końcu zauważyli, że nasze anachroniczne prawo jest ewenementem w skali światowej, a poglądy nowego ministra edukacji, ewidentnie „Mieszkańca innej planety. Ewentualnie innego gwiazdozbioru”, to chyba jego wypowiedzi: „Nie istnieje coś takiego w przyrodzie jak małżeństwo homoseksualne. To jest dokładnie jak kałuża sucha albo morze suche. Albo jest kałuża, albo jej nie ma. Jak nie ma wody, to już nie jest kałuża. I tak samo jest małżeństwem. To związek kobiety i mężczyzny”, „Zawsze będę przeciwnikiem promocji zboczeń, dewiacji i wynaturzeń. I żaden rektor, i żadna Konferencja Rektorów Szkół Wyższych mi tego nie zabroni. Weszli w uniwersytety, weszli w nauczanie, weszli w szkoły i zaczynają burzyć podstawową tkankę społeczeństwa, jaką jest rodzina”, są kpiną ze zdrowego rozsądku.
Na pierwszym z filmików (rozpowszechnianym zresztą w zupełnie innych celach) może Pan obejrzeć owego „homofobusa” w akcji. Łatwo zauważyć, że jego kierowca nie jest, prześladowanym przez „lobby LGBT”, biednym, zastraszonym Ukraińcem, tylko opanowanym, wyrachowanym draniem. Na drugim – obywatelską odpowiedź na propagowane idiotyzmy. Miłej soboty 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=7tlGjZVJRvk
https://www.youtube.com/watch?v=GEeRaCtRBew
Z zainteresowaniem przeczytałem Pani komentarz, który stanowił polemikę z treścią mojego poprzedniego postu. Linkowane filmiki zaabsorbowałem mało wnikliwie – ekran laptopa zasłaniał mi worek z popcornem, a że nie były to baletowe impresje i występujący mieli swoje dialogowe kwestie, uchwyciłem nieco przesłanie płynące z owych filmowych etiud. Tym bardziej było mi łatwo, że nie odbiega ono z zasadzie od wiodącej fabuły w mediach głównego nurtu.
A co do wypowiedzi ministra elekta to jest to klasyczna wypowiedź osoby który swój świat wartości wyprowadza ewidentnie z prawd jednej z religii monoteistycznych , która kiedyś może miała większe notowania u londyńskich bukmacherów, ale z tego co wiem, około miliarda (plus minus 100 milionów) osób na świecie mnie lub bardziej marnie, prawdami tej religii wypełnia swoje życie…
… jak również swoją publiczną posługę, a Pan minister werbalnie ( jak sądzę z przytoczonej wypowiedzi) również tak czynił.
Taka już jest natura wyznawców islamu, judaizmu, katolików . Nie wszystkich, bo niektórzy z nich czasami zbaczają z drogi Prawdy i Dobra ( szczególnie kiedy gaśnie światło), ale przynajmniej starają się. I ja za to cenię osoby które płyną pod prąd. Ja też mam naturę nonkonformisty.
Pisze Pani, że Polska jest ewenementem w skali światowej, ale Kopernik swego czasu też nie miał najlepszej prasy ( myślę, że notowania miał jeszcze gorsze niż dzisiaj przyszły minister edukacji), a ostatecznie wyszło, że Jego było na wierzchu.
Nie chcę przez to powiedzieć , że w przyszłości minister Czarnek ozdobi swoją podobizną bilety Narodowego Banku Polskiego, ale nie mogę pojąć dlaczego tzw. środowisko – tak przecież tolerancyjne- jednym osobom związanym z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim daje szansę na poprawę (mam na myśli oczywiście absolwenta, dzisiaj szacownego profesora Jana Hartmana,)a drugim prawa do tej szansy ( jeszcze przed startem) odmawia.
Profesor Czarnek jest jak wiadomo wykładowcą KUL.
P.S.
Jeżeli chodzi o grzeszki prof. Jana Hartmana, to starsi dziennikarze Polityki wiedzą co mam na myśli. Zresztą Wikipedia o tym niefortunnym epizodzie z dziennikarskiej posługi chyba również informuje.
Pani Joanno, żeby nie wyszło na to, że Wawrzyniec – syn Leona Biebrzeniewierzyńskiego to mało wrażliwy na piękno sztuki baletowej typ, zalinkuje ten oto fragment. Kiedyś, jakieś 10 lat temu Agora puściła do złaknionego sztuki baletowej ludu serię z klasyką baletu. Chyba 25 płyt.Nabyłem. Uczciłem w ten sposób obecność ostatniego punktu z dobrą prasą w naszej gminie Mam chyba całą kolekcję. Oczywiście nie będę wystawiał fałszywego świadectwa, że wszystkie je z wypiekami na twarzy odtwarzałem. Na pewno Prokofiew, Czajkowski, Giselle, może Ognisty ptak, ale jedną płytkę przez jakiś czas puszczałem na okrągło.
The Fiddle And The Drum
Znalazłem ten oto fragment, nie jest to chyba ta wersja, ale słuchając i oglądając dreszczyk jednak przechodzi:
https://www.youtube.com/watch?v=IqaHFbw25fI
Gdyby Pani odtwarzała ten kawałek mam prośbę: Proszę nie jeść popcornu.
No i w ubiegłym roku byłem po raz pierwszy i jedyny – The Swan Lake, tańczył balet rosyjski.
Panrawiłos.
@ Wawrzyniec Biebrzeniewierzyński
Zachęcam więc do udziału w tym wydarzeniu: https://www.kinoluna.pl/wydarzenia/2020-09/nowoczesny-balet-kinie. Dziękuję za „Skrzypce….”. Podobają mi się…
Pozdrawiam
@Joanna Brych
Za informacje o ciekawym cyklu ( klasyczne baletowe i nie tylko baletowe, ale sceniczne hiciory we współczesnych układach choreograficznych) widowisk bardzo dziękuje.
Nie twierdzę, że byłbym na wszystkich obecny( pierwszy spektakl na pewno już mam z głowy), ale jeżeli chodzi o widowisko inspirowane Carmen to tutaj mam niezłą chrapkę.
Jest jednak pewien problem. Zawsze myślałem, że koronawirus i jakieś kwarantanny to problemy wszystkich, ale nie moje, a tu ni stąd ni zowąd zostałem dzisiaj objęty kwarantanną. Mam nadzieję, że wszystko rozejdzie się po chrząstkach ( bo o kościach nawet nie myślę), ale jako świadomy praw i obowiązków obywatel RP muszę poddać się rygorom stanu wyższej konieczności dziejowej, czyli uciążliwościom epoki pandemii.
Osobom które narzekają na owe trudności od pewnego czasu mówię:
„Cieszcie się, że to czasy pandemii, a nie szczytowe stadium epoki lodowcowej.
Pozdrawiam.
Szkoda jednak tego The Car Man.
PS.
Ale do artystycznie motywowanych eskapad w czasach pandemii mam trochę szczęścia i wyczucia.
Otóż w sąsiednim województwie (dokładnie w Kielcach) zaklepałem sobie na wiosnę bilet na koncert zespołu muzyki współczesnej Promodern. Były to czasy pierwszej pandemicznej sr… , i wyszło na to, że moja obecność na tym koncercie miała miejsce dosłownie ostatniego koncertowo-widowiskowo-teatralno-fimowego dnia w Polsce. Następnego dnia wszystkie placówki kulturalne zostały zamknięte na skobel i zaczął się kulturalny sceniczny post.
Planowałem jeszcze pod koniec września ponowną wizytę w krainie scyzoryków (Kielce).
Cel: Spektakl Narodowej Perły Gruzji (27 września)
Oczywiście przegapiłem, ale na moje szczęście ponoć znakomite widowisko z gruzińskimi tańcami zostało odwołane.
Czyli w sumie w czasach pandemii mam nieco farta. Tam gdzie mogłem i chciałem być był to byłem. A tam gdzie trochę się zamottałem, motto było obiektywne, bo motali się też inni.
Patrz: Odwołany spektakl gruziński.
Aaaale się rozpisałem.
W takim razie pozdrawiam ponownie. Teraz już milcząco-niepisząco.
Panie Wawrzyńcu,
życzę spokojnej kwarantanny i szybkiego jej zakończenia. Pozdrawiam.
W kontekście wiodącego wątku intensywnych prac blogowych Pani Joanny, czyli autorskiego kina przypomniała mi się ciekawa konstatacja wybitnego krytyka filmowego który od czasu do czasu raczył swoich fanów kontrowersyjnymi sądami. Przynajmniej dla mnie były one kontrowersyjne. Wybitnym, kontrowersyjnym Zygmunt Kałużyński był.
Na przykład bezgraniczne uwielbienie dla produkcji amerykańskich wytwórni filmowych. Opinia ta padła przy okazji recenzji „Batmana”.
W moim przypadku jest raczej odwrotnie, a ostatnio jest to chyb obojętność. Oczywiście z pewnymi wyjątkami.
Druga to ( było to apogeum sukcesów jego filmów, chyba kolorowych) opinia na temat produkcji Krzysztofa Kieślowskiego. Kałużyński oznajmił: „Jego filmy mnie nudzą”.
W moim przypadku też szału nie ma, ale najbardziej z filmów Kieślowskiego utkwił mi …”Przypadek” z Lindą.
I dochodzę do meritum komentarza.
Otóż, nie jestem pewny, ale raczej przy recenzji do filmu „Pożegnanie jesieni” wygłosił opinię, że On – Kałużyński, potrafi po obejrzeniu filmu określić jakie są preferencje płciowe reżysera.
Reżyserem filmu był Mariusz Treliński, ale po fotkach z jego ostatnią laską chyba trzeba powiedzieć, albo że Pan Zygmunt nie miał czuja, albo, że Mariusz Treliński zmienny jest…
…albo, że ja coś pokręciłem. Ale ta ostania ewentualność jest w zasadzie wykluczona.
Pozdrawiam.
Przeczytałem powtórnie i uznałem, że preferencje zmienię z płciowych na seksualne.