Ofiara zazdrości
Pod takim tytułem Tomasz Niżyński, ojciec słynnego Wacława, wystawił w 1892 roku w Kijowie balet oparty na „Fontannie Bakczysaraju” Aleksandra Puszkina. Ale nie jest to jedyny polski wątek, jaki odnajdujemy w baletowych wersjach poematu.
28 września 1934 roku w dzisiejszym Teatrze Maryjskim w Sankt Petersburgu, wtedy Państwowym Teatrze Opery i Baletu, jeszcze bez dodatku „im. S.M. Kirowa”, odbyła się premiera poematu choreograficznego w 4 aktach z prologiem i epilogiem „Бахчисарайский фонтан” (Fontanny Bachczysaraju – taka pisownia obowiązuje w większości wydanych w Polsce opracowań baletowych).
Muzykę skomponował Boris Asafiew, choreografię stworzył Rostisław Zacharow. Libretto opracował Nikołaj Wołkow, dodając epizod dziejący się w Polsce i wyjaśniający okoliczności porwania.
Akcja zaczyna się sielankowo pod koniec XVIII wieku w pałacu Stolnika – hrabiego Potockiego. Jego córka Maria jest zakochana w młodym polskim szlachcicu – Wacławie. We dworze odbywa się bal z okazji jej urodzin. Przybywają goście – tańczą poloneza i mazura. Hrabia ogłasza zaręczyny córki. Wkrótce miły nastrój psuje wiadomość o napadzie Tatarów krymskich. Ich chan Girej zabija Wacława i porywa Marię do swojego haremu. Kolejne sceny rozgrywają się w pałacu chanów w Bakczysaraju.
Zarema, ulubiona dotąd żona chana, wyczuwa zmianę w jego zachowaniu. Wkrótce uświadamia sobie, kto jest tego przyczyną. Bezskutecznie próbuje odzyskać zainteresowanie Gireja, a kiedy jej się to nie udaje postanawia rozmówić się z Bogu ducha winną Marią. Jej rozpacz szybko zamienia się w gniew – wbija Marii nóż w plecy. Potem poddaje się woli chana, ten jednak nie zabija jej od razu. Wyrok nadchodzi później – zostaje strącona w przepaść. Po śmierci Marii, Girej nie może wyjść z odrętwienia. Udaje się do „fontanny łez”. Jego myśli krążą wokół ukochanej i nie może przebaczyć Zaremie.
Banalna poniekąd treść, ktoś może przecież powiedzieć: „kolejny spektakl na temat jeszcze jednej historii miłosnej”, nie przeszkadza mi w zaliczeniu tego tytułu do obowiązkowych lektur baletowych.
Spektakl jest doskonale skonstruowany dramaturgicznie. Począwszy od II aktu w zasadzie każda scena – solo Zaremy tańczone, aby na nowo zdobyć miłość chana, jej rozmowa z Marią, wycofany Girej – może służyć za wzór w budowaniu charakterów scenicznych postaci. Także w sposobie przekazywania tańcem treści (jest zrozumiała bez czytania libretta) i emocji. Obejrzałam „Fontannę …” z dużą przyjemnością w ubiegły piątek. Uderzyło mnie, jak genialnie udało się wyrazić choreografowi samotność bohaterów, nie tylko przemianę Gireja. A nie zapominajmy, że Rostisław Zacharow tworzył ten balet w 1934 roku, miał 27 lat i był to jego debiut w grand ballet. Nie bez znaczenia jest fakt, że był wtedy tuż po lekturze listów Noverre’a.
Sukces choreografii zależy oczywiście od wykonawców. Przedstawienie – w lutym i w marcu transmitowane w Mezzo – ma świetną obsadę. W roli Marii występuje Anastazja Matwienko, Wacława – Xander Parish, Zaremy – Wiktoria Tjerijoszkina, Gireja – Roman Bijeljakow. Tytuł znajduje się też w tym sezonie na afiszu Teatru Maryjskiego.
PS: Wiktorię Tierijoszkinę i Xandera Parisha można jeszcze do 20 lutego oglądać w „Rajmondzie” na arte.tv.
Komentarze
moze to wstyd sie przyznawac, ale bylem w teatrze Kirowa w Leningradzie w 1975 roku (pojechalem z trzymiesiecznego pobytu w Minsku w ramach wymiany PAN i BAN). O malo mnie wyrzucili z powrotem do Kraju.
Wracajac do Kirowa, to byla rewolucyjna opera, ciagle biegali z karabinami i armatami, strzelali, zakopcili, PM 2,5 bylo na pewno powyzej wszelkich norm, ale mam wspomnienie do konca zycia, bylem na spektaklu w Kirowsim!