Kreatywni artyści Polskiego Baletu Narodowego
Ich kariery sceniczne nie trwają długo. Wcześnie muszą się rozstawać z zawodem. Ponadto w 2009 r. stracili uprawnienie (przywilej) do wcześniejszej emerytury, a program reorientacji zawodowej został uruchomiony niecałe trzy lata temu.
Szerzej o tych problemach pisałam na łamach POLITYKI w artykule „Ciemno na scenie” i w bardziej skondensowanej formie we wpisie blogowym „Czy warto zostać zawodowym tancerzem w Polsce?”.
Tym cenniejsza jest inicjatywa Krzysztofa Pastora, dyrektora Polskiego Baletu Narodowego, który już dziesięć lat temu zainicjował warsztat choreograficzny „Kreacje”.
W tym roku w projekcie wzięło udział 15 choreografów. Nie wszyscy byli debiutantami. Anna Hop i Robert Bondara mogą się już nawet pochwalić większym dorobkiem.
Poziom zaprezentowanych choreografii był moim zdaniem wyrównany. Może nie było „szału muz”, talent na miarę Wacława Niżyńskiego nie został póki co w PBN odkryty, ale też eksperyment i przekraczanie granic (choć plakat może sugerować coś innego) nie są głównymi celami tego wydarzenia. Chodzi raczej o wyzwolenie energii twórczej, a także organizacyjnej. I ten zamiar po raz kolejny został zrealizowany. Wszyscy artyści udowodnili, że posiadają dobry warsztat, znajomość technik, wiedzę i doświadczenie teatralne konieczne do realizacji spektakli baletowych – klasycznych, neoklasycznych, współczesnych. I że chwila, kiedy muszą się pożegnać ze sceną, nie powinna oznaczać rozstania z teatrem.
Potrzebne są więc rozwiązania systemowe. W tym stałe dofinansowanie, które mogą zapewnić Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Przyjaciele Polskiego Baletu Narodowego. A ich jest cały czas zbyt mało. Szkoda, bo Sala Młynarskiego mogłaby żyć przez cały rok. I potencjał artystów Polskiego Baletu Narodowego, a może i choreografów gościnnych nie byłby marnowany.